Yneryth’owi bardzo nie spodobał się fakt, iż duch lasu pogrywał z nim, jak z dzieciakiem. Znów ktoś próbował go wykorzystać we własnych „wyższych” celach. Złość powoli emanowała wokół białego. Całe zmieszanie powoli opuszczało jego głowę. Nie do końca wiedział, jak powinien postąpić. Może działając na przekór istocie, powinien ją zostawić na śmierć, i nie dobijać demonicznej bestii. W plecy dźgało go, jego sumienie. Napinając mięśnie szczęki, pokazując kły, zaczął spoglądać raz na jedno, raz na drugie. Jedyne co było pewne, to to, że duch lasu nie był osiągalnym celem, bynajmniej na razie. Jedynym pozostawionym wyborem, było, albo uratowanie Belief, albo pozostawienie tego czegoś przy życiu. Z pogardą wilk uchylił głowę, uderzając nią o podłogę, a potem w bok jaskini. W myślach wykrzykując „zostaw mnie” . Czaszka wilka widocznie zaczęła przeciekać, uwalniając krew z tkanek. Samiec już po chwili uspokoił się. Bez zastanowienia doliczył obie istoty do swojej listy. Wilk odpowiadający za głosy w jego głowie został jednak na neutralnej stornie, aż do rozstrzygnięcia sprawy. Yneryth podszedł więc do piedestału, z kawałkiem dziwnego koloru kryształu. Takiego koloru samiec jeszcze nie wiedział. Zaintrygował się tą osobliwością, do tego stopnia, że ignorował krzyki Bel tkwiącej przy ścianie, za kratami z korzeni. Szybkim ruchem spojrzał na potwora, a potem na kryształ. Ostatecznie po dłuższym niż chwila zastanowieniu, chwycił w pysk kawałek kamienia. Zaraz po tym kamień zaczął rozbłyskiwać różnymi kolorami. Z każdym krokiem głaz, zmieniał kolory niczym kameleon przesiadujący na tęczy. Po dwóch łapach do przodu, pnącza i korzenie zaczęły się rozsuwać, udostępniając biesowi wolność. Widząc to, żółtooki lekko wzdrygnął się, gdyż nie tak to sobie wyobrażał.
- Ku**a… - Kończąc, przymknął oczy, wczuwając się w swoje otoczenie.
Stworzenie nie tracąc czasu, ruszyło kłusem w stronę wilka, jak równie wyjścia. Oczy basiora lekko zamieniły się, a za jego plecami powstała dwu warstwowa ściana z lodu. Końce kolców z trzaskiem rozbiły się o sufit jaskini. Lodowe odłamki wystrzeliły, rozsypując się po podłożu. Samiec zaraz po owym dźwięku przeturlał się, wbijając w siebie okruchy. Grzbiet po manewrze nie wyglądał już tak, jak wcześniej. Plecy Yneryth’a przypominały delikatnie jeża. Jednak udało mu się przeturlać pod nacierającą istotą. Bies nie zdążając wyhamować bądź specjalnie wbiegając w powstały mur. Rozbił jedną z warstw. Stworzenie zdawało się lekko ogłuszone. Biały samiec wstał i z bólem okalającym jego ciało przebiegł pod brzuchem biesa. Szczęki wilka zacisnęły się na krysztale, wytwarzając nieprzyjemny dla uszu pisk. W jaskini chwile po tym wybrzmiał dźwięk, a raczej szum. Ostrza tnącego powietrze. Żółtooki kolistym ruchem przeciął cześć tułowia niczym głodna modliszka. Cięcie zakończyło się pchnięciem, w miejscu wyznaczonym przez to coś, co opanowało Belief. Kryształ wbity w serce zaczął blaknąć i szarzeń. Żywe odcienie przemijały, a w ich miejsce pojawiała się pustka. Czerń była głęboka, kolor był pełny sam z siebie, zdawać by się mogło, że nie załamywał światła, lecz je pochłaniał. Gdy kolor zniknął z kamienia, martwe już ciało upadło na Yneryth’a, przygniatając go. Mina samicy zdawała się zaszokowana. Wraz z pojawiającym się zdziwieniem, korzenne więzienie, zaczęło wrastać w sufit, uwalniając ją z niewoli. Samica szybko udała się do zwłok biesa w poszukiwaniu samca, lecz jedynym dźwiękiem, jaki usłyszała, był zadowolony chichot ducha lasu.
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 520
Ilość zdobytych PD: 260 PD
Obecny stan: 260 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz