Przewrócił się z boku na bok, leżąc pod jabłonką. Od kiedy wrócił z wyprawy, na którą wziął go Yneryth, coś mu nie dawało spokoju. Krążyło i odbijało się w jego głowie, nie dając mu spokoju.
- Słyszeć głosy, głosy mówią mi gdzie iść, kierowanie losem… - zastanawiał się na głos samotnie – Gdzieś to słyszałem… Tylko gdzie?
Leżał, zastanawiając się nad tym, jednak bez większych sukcesów. Gdy już miał odpuścić, coś mu delikatnie przemknęło przez głowę.
- No tak! Słyszałem kiedyś od podróżnika, który przybył do naszej watahy… Pamiętam tylko, że ten wilk był odkrywcą… Też podobno prowadziły go głosy. Czemu pamiętam tyle różnych historii, a akurat ta mi uciekła – wyrzucał sobie. Wpadł jednak na pomysł. – Może tutaj też ktoś o nim słyszał? Nie zaszkodzi spróbować.
Postanowił pochodzić po watasze, mając w celu niewinne zadać pytania, pod pretekstem historii, którą kiedyś słyszał – nie chciał wypaplać niczego na temat Yna, bał się, że tamten mógł się obrazić, jeśli paplałby o tym na lewo i prawo.
< Jeden dzień później >
- Ugh, czy naprawdę nikt nic nie wie? – westchnął zirytowany. Nie zmrużył oka od ostatniego dnia, jednak nikt mu w niczym nie pomógł. Ktoś tam kojarzył coś, ale nie zdobył nic, oprócz imienia. Asran, jeśli wierzyć Naharysowi, tak się nazywał ten wilk. Też słyszał kiedyś tę historię, jednak nie pamiętał nic więcej niż to, co Noiter już wiedział. Trafił jednak na trop, gdyż podobno rodzina lisów żyjąca niedaleko terenów watahy, mogła coś wiedzieć. Postanowił się tam wybrać, jak tylko nastał świt. Sen może poczekać – teraz najważniejsze było zaspokojenie ciekawości. Poza tym umie wytrzymać dwa czy trzy dni bez snu, zachowując przy tym humor. Powoli, lekkim truchtem, przechadzał się po lesie znajdującym się na zachodzie. Las porankiem wydawał się niezwykle spokojny i jednocześnie piękny. Wiosna była w pełnym rozkwicie, budząc cały świat do życia. Było cicho, a jednak słychać było życie tętniące wokół, jeśli się wsłuchało. Ciche tupoty wiewiórek, ćwierkanie ptaków, dziobanie drzewa przez dzięcioła – wszystko to dostępne dla uważnego słuchacza. Noiter przeszedł po kłodzie nad małą rzeczką, która płynęła sobie w spokoju, równym strumieniem. Rozkoszował się porankiem i nim się obejrzał był już prawie na miejscu. Zbliżając się, usłyszał nagle szelest krzaków po swojej prawej stronie. Odskoczył przestraszony. Gdy jednak nic się nie stało, podszedł bliżej do krzaka – ciekawość zwyciężyła. Zerknął zza krzaka. Zobaczył tam małego liska, który wyglądał na smutnego, nawet mu łzy ciekły po policzkach. Podszedł do niego powoli.
- Hej mały, coś się stało? Bo wygląda na to, że coś się stać musiało. Powiesz mi? – spytał zmartwiony.
- Ja… Nie powinienem rozmawiać z nieznajomymi! Tak mówiła mama – odparł ten, wyraźnie przestraszony.
- No tak, a mamy trzeba się słuchać, to bardzo mądre z twojej strony. A więc jestem Noiter! Miło poznać – przedstawił się entuzjastycznie – A teraz mi powiesz, co się stało?
- No bo… byłem razem z rodzicami, byliśmy na polowaniu. No i tam był taki ładniutki motylek, zacząłem go gonić, no i odbiegłem, a tu patrzę za chwilę, a rodziców nie ma. Próbowałem sam dojść do domu, ale jestem kiepski w tropieniu i jestem tutaj. – pociągnął nosem smutno.
- No to masz szczęście, bo właśnie się wybierałem do waszej rodzinki! Wiem mniej więcej, jak tam trafić, zaprowadzę cię, co ty na to?
- Naprawdę?
- Naprawdę! Obiecuje ci to z łapką na sercu. Chodź za mną – rzucił, pokazując malcowi drogę. Szedł powoli, upewniając się, że nie zgubi go po drodze. Po chwili spacerku dotarli na miejsce znane maluchowi – na polane, przy której znajdowała się jego nora. Ten od razu się rozpromienił i pobiegł do niej, wołając:
- Mamo! Tato! Jesteście?
Z nory wyłoniły się pyski zmartwionych rodziców małego liska.
- Nari, tu jesteś! Wszędzie cię szukaliśmy! Wiesz, jak się zamartwialiśmy, co ci mogło się stać – już myśleliśmy, że nie wrócisz. Nigdy więcej się tak nie oddalaj, dobrze?
- Zgoda! Już nigdy się nie oddalę, obiecuję. Mamo, Tato, poznajcie Noitera – powiedział, przedstawiając wilka, który pomógł mu znaleźć dom. – To dzięki niemu tu trafiłem, na początku się go przestraszyłem, ale okazało się, że wilk wcale nie jest taki straszny, jak go malują.
- Dzień dobry – przywitał się – Miło mi poznać.
- Witaj w naszych skromnych progach. Powiedz, jak możemy ci się odwdzięczyć? – spytała z wdzięcznością lisica.
- Powiedziałbym, że cała przyjemność tylko w pomaganiu, ale niestety bym skłamał. Przybyłem tu z celem. Szukam informacji o podróżniku Asranie oraz jemu podobnych.
- Asran? Pamiętam tę postać! Kiedyś mi o niej dziadek opowiadał, jak byłem jeszcze bardzo mały. – wtrącił się malec.
- Pamiętam tę opowieść. Mój ojciec usłyszał ją od podróżnika. Była o wilku, który zostawił swój lud, gdyż głosy przeznaczenia, prowadziły go ku jego prawdziwemu losowi. Niestety nie pamiętam szczegółów, oprócz tego, że miał lodowe moce… nie pamiętam jego drugiej mocy, niestety. A czemuż to akurat tak cię interesuje ta opowieść? - spytał się lis.
- Powiedzmy, że znam kogoś w podobnej sytuacji, kogoś, kto jest dla mnie ważny. – odparł z powagą.
- Jeśli to dla ciebie takie ważne, to mamy coś, co cię zainteresuje. Na północ stąd, znajdują się góry. Krążą słuchy o tajemniczym wilku zwanym Bajarzem, który mieszka w Wielkich Jaskiniach. Podobno zna każdą opowieść, jaka kiedykolwiek została wypowiedziana w tych stronach. Choć najprawdopodobniej to tylko legenda.
- Dziękuje! To na pewno mi pomoże. W końcu nie mam żadnych innych poszlak, a to w końcu coś, nawet jeśli to tylko legenda. Mam jednak jeszcze jedną prośbę, mogę się u was przespać? – spytał niewinnie.
- Oczywiście, przygotujemy ci posłanie.
- Dziękuje.
< Następnego dnia >
Wspinał się po stromym szlaku, który prowadził na najwyższy szczyt. Nad nim świecił księżyc, prawie całkowicie w swojej okazałości. Szlak był trudny, jednak było widać, że ktoś nim chodzi. Cieszył się nocnym powietrzem, choć zdecydowanie było zimno, jeśli chciał się wspinać wyżej, to niedługo będzie musiał zaczekać na dzień, jeśli nie chce zamarznąć. To właśnie przez ten wstrętny, zimny wiatr, nie mógł wzbić się w powietrze – było to zbyt ryzykowne. Jednak się nie poddawał. Krok za krokiem stawiał opór wiatrowi, pnąc się w górę. Mógł nim targać na lewo i prawo, ale on się nie podda. Znajdzie tego wilka w ten czy inny sposób. Już miał wejść na szczyt, gdy poczuł czyiś zapach, stary zapach.
- Czy to ten Bajarz? – pomyślał podekscytowany – Uważaj, bo nadchodzę!
Wszedł na górę i dostrzegł starego wilka z zamkniętymi oczami przy górce kamieni. Przeszedł go dreszcz ekscytacji. Powoli podszedł do niego i zapytał go:
- Bajarzu? Czy to ty?
Wilk od razu otworzył oczy i spojrzał na młodzieńca. Podbiegł do niego, wciskając mu w łapy kamienie, krzycząc:
- Chyżo! Niy mŏ czasu! Bier kamynie i ruszej swoja modŏ rzić! Muszymy dotrzeć do lepszego placu! Ćmawy plac na nŏs czekŏ. Zimny zōmek! Bibliŏtyka!
- Ale on ma śmieszny akcent – pomyślał Noiter – Ledwo go rozumiem. Cóż, chyba nie zostaje mi nic innego jak podążać za nim.
Wziął kamienie za pomocą swoich mocy i wrzucił na grzbiet. Rzucił się w pogoń za starym wilkiem, który szybko zbiegał z góry, jakby świat się kończył. Biegli i biegli, aż Noiter zaczął powoli tracić dech. Nagle staruch stanął, przed skałą, z ciemnego kamienia.
- Dej mi kamynie! Ône muszōm sam być! – zrobił, o co poprosił. Ten zaczął układać kamienie po dwóch bokach. Nagle kamień się rozwarł, ukazując ciemność, skrywającą swoje sekrety. Gdy już miał się pytać starca, co to znaczy, w ciemności pojawiły się wielkie, czerwone ślepia. Powoli zaczęły wyłaniać się wielgachne łapy, wraz z pyskiem. Stworzenie to było tak szpetne, że Noiter aż się wystraszył. Chciał uciekać, ale zobaczył, że starzec tkwił w miejscu, z błogim uśmiechem.
- Nie zostawię go tak! Przecież on umrze! - pomyślał nerwowo Noiter. W tym momencie, w ułamku sekundy, zrobił coś głupiego. Wskoczył między starca a stwora i krzyknął:
- Zostaw go! Słyszysz!? Zjedz mnie, a nie jego! – przygotował się na najgorsze, jednak wtedy stało się coś dziwnego. Dziwny stwór zaczął się rozwiewać i po chwili nie było po nim śladu. Nim dotarło do niego, co się stało, z ciemności wyszła wadera. Była ona białego umaszczenia, z wielkimi skrzydłami motyla na plecach. Stanęła przed nimi i stwierdziła:
- Ojcze, co ci mówiłam o przyprowadzaniu wędrowców w to miejsce? Przecież wiesz, że to ma być sekret. – Po czym zwróciła się do rogacza — Choć muszę przyznać, jesteś jednym z nielicznych, którzy nie zostawili go na pewną śmierć, to się ceni. Jak ci na imię wędrowcze?
- Jestem Noiter – przedstawił się – Powiedz mi jedno, czy wiesz, gdzie znajdę Bajarza? Naprawdę muszę z nim porozmawiać, to bardzo ważne.
- Stoisz przed nim – powiedziała wadera – Ale zwracaj się do mnie Tilia, Bajarz to tylko mój tytuł.
- To ty jesteś Bajarzem?
- A co, nie mogę?
- Nie no, możesz, po prostu myślałem, że będzie trudniej. Nawet nie wiesz ile mam pytań!
- Może wejdź do środka, a pytania zostaw na potem. – powiedziała, odsłaniając wnętrze jaskini, już niespowitej dłużej mrokiem. W samym jej centrum znajdowała się wielka struktura wykonana z lodu. Jej ściany były wysokie i nieociosane. Między różnymi poziomami jaskini, wznosiły się mosty łączące je ze sobą. Wszystko to było niezwykle imponujące oraz oświetlone przez unoszące się kule światła.
- Niesamowite – wymknęło mu się. Skierował się śladami Tilii do środka, przechodząc przez lodowe korytarze, starając się nie pośliznąć, na mroźniej podłodze. Zauważył unoszące się światełka, znajdujące się we wnękach, które wszędzie były obecne w zamku. Podszedł do jednej z takich półek i spostrzegł, że gdy się zbliżył, w środku obłoku światła, rozgrywała się historia. Scena pokazywała wilka, który stał przed gronem innych, był on koloru blond, ewidentnie Alfa. Obok niego stał ktoś łudząco podobny, ale rudy i trochę mniejszy. Wilki zaczęły się kłócić, o to, że rudy wilk znalazł sobie partnera, po czym blond wilk uciekł, zamrażając wszystko wokół. Po drodze ulepił bałwana oraz zbudował łudząco podobną strukturę lodu, w której obecnie się znajdują. Gdy jego przewodniczka zauważyła, że przygląda się tej historii podeszła do niego zażenowana:
- O nie, oglądasz tę historię. Stworzyłam ją w wieku nastoletniego buntu, jest żenująca.
- Nie mów tak! Mnie się podobała – stwierdził szczerze – Jak się kończy?
- Alfa godzi się z siostrą, a ukochany rudej okazuje się mordercą. Wszystko rozwiązuje przytulas pełny rodzinnej miłości.
- Ciekawie! Czyli w tych kulach światła są historię?
- Tak to mój talent, umiem uwieczniać historię, tworząc iluzję. Moje atrybuty to światło i dźwięk.
- A to miejsce? – spytał z ciekawością.
- To jest lodowiec, który był tu, od kiedy pamiętam. Tata pomagał mi wykopać w nim miejsce, jego moce pochodzą z ziemi i lodu.
Noiter postanowił przejść do rzeczy:
- Słuchaj, przyszedłem tu w nadziei na znalezienie czegoś o wilku zwanym Asran i jego podobnym. Nie masz może w swojej kolekcji historii o nim?
- A tak się składa, że mam ją oraz jej podobne. Szukasz coś o wilkach podążającym za głosem przeznaczenia?
- Dokładnie!
- A czemu cię to interesuje? Też je słyszysz?
- Nie ja, tylko mój bliski znajomy. Traktuje go jak ojca, którego nigdy tak naprawdę nie miałem. Ostatnio powiedział mi o tym, że słyszy głosy, a przypomniałem sobie o tej historii i nie dawało mi to spokoju. Chce wiedzieć, co to znaczy.
- Pokaże ci tę historię oraz resztę, jednak nie zrobię tego za darmo.
- Zrobię wszystko by ją poznać!
- Musisz opowiedzieć mi swoją historię! Jestem niezwykle ciekawa.
- No dobrze. Nie jestem w tym dobry. Wszystko zaczęło się- zaczął jej opowiadać swoją historię. Powiedział jej prawie wszystko o sobie, nie zatajając niczego. Gdy skończył, ta tylko wstała, podeszła do pustej wnęki i po chwili w środku już znajdował się świetlisty obłok. Po chwili przyfrunęły do niej cztery obłoki i spoczęły przed Noiterem. Zerknął w nie ciekawie.
Pierwsza historia była o Asranie, wielkim odkrywcy, który znalazł najwyższą górę świata i wspiął się na nią samodzielnie. Odkrył też wiele nowych gatunków zwierząt oraz kwiat o magicznych właściwościach, który uleczył jego chorą ukochaną. Mówiono, że wszystko zawdzięcza głosom, które go prowadzą.
Druga historia była o bezimiennym wilku, który jako szczeniak został wrzucony w ciemną jaskinię i zostawiony tam na pastwę losu. Wyszedł stamtąd, ale nie był już taki sam. Znalazł każdego z jego byłej watahy i po kolei wymordował. Podobno umiał cię znaleźć, nieważne gdzie jesteś, bo jego przyjaciele z cieni, cię widzieli.
Trzecia historia była o waderze, która została rozdzielona od swych szczeniaków. Poświęciła na to lata, ale po kolei znalazła wszystkie z nich i się z nimi zjednoczyła. Mówiono, że prowadziły ją głosy z nieba.
Czwarta historia opowiadała o małym lisie, który potrafił oceniać wilki, tylko na nich patrząc. Zawsze zdawał się wiedzieć, jacy są i czy można im ufać. Zawdzięczał to piaskowym wilkom, jak ich nazywał. Mówił tak o głosach, które szeptały mu z piasku.
- Są też podania, mówiące, że takie wilki dostają znaki od istot wyższych. – dopowiedziała Tilii.
- Co to może znaczyć? – spytał ją, jednak nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż właśnie je dostał, mimo że budziły więcej pytań, niż udzielały odpowiedzi. Podziękował waderze za wszystko i skierował się do wyjścia. Czekała go długa droga powrotna.
KONIEC
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2071
Ilość zdobytych PD: 1035 + 10% (103 PD) za długość powyżej 2000 słów.
Nagroda za Quest: 1000 PD + 7 inteligencja + 3 spryt + 3 zwinność + 4 kondycja + 3 siła + 3 obrona
Obecny stan: 2138 PD
Newsy
:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości
:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022
Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak
~Serdecznie zapraszamy♥~
Brak komentarzy
Prześlij komentarz