- Możesz jeszcze trenować? Jeśli tak, wiesz, co trzeba powiedzieć?
Przez głowę wilka przeszło wiele myśli. Pierwszą z nich był wstyd związany z oberwaniem od kukły. Wszystko, co zyskał w zabawie z wahadłem, wisiało teraz na włosku. Basior był lekko wyczerpany fizycznie, nie był też zbyt szybki bez wzmocnienia się za pomocą magii. Walka z kukłą była dla niego zaskakująca. Kawał drewna działał podobnie do wahadła. Napędzał się z biegiem czasu. Pytanie pozostawało jedno, jak osiągnąć sukces. Podczas walki z hebanowym wilkiem Yneryth zbyt bardzo skupił się na przyszłości, odkleił swoje myśli od aktualnej sytuacji. Przeciwnik wykorzystał to z precyzją, jeden cios w brzuch starczył na przerwanie walki. Biały wilk upadł kawałek dalej, czuł ból wypełniający go od środka. Był przyzwyczajony do bóli różnego pokroju, takiego jednak nigdy nie uświadczył. Wściekły i unoszony własnym gniewem, wstał i oddalał myśli od swojego brzucha. Musiał jednak opróżnić swój żołądek.
Po wypuszczeniu pawia na wolność wrócił lekko zmieszany. Myślami miał ochotę rozszarpać kukłę, jednak gołymi pazurami i kłami nie było to możliwe. Uśmiechnął się lekko, miał walczyć jak jakiś barbarzyńca, jak jakiś wilk, który bazował na pierwotnych instynktach. Yneryth nie potrafił odnaleźć się w świecie bez używania daru. Wychodząc zza krzewu, naciągnął szyję. Wiedział, że teraz nie ma już innej opcji. Musi wygrać za wszelką cenę, przegrana nie wchodziła w rachubę. Głosy zaczęły lekko wibrować, podsycając jego przeczucia. Kolejna tura mogła skończyć się wizytą u jednej z wader, które zajmowały się pomocą medyczną. Biały wilk nie zamierzał kończyć uzależniony od jakiegoś innego wilka. Ten pojedynek był dla niego, już nie tylko walką o honor, ale też o mentalną wolność i samodzielność.
- Możesz jeszcze trenować? Jeśli tak, wiesz, co trzeba powiedzieć? – Zapytał Naharys.
- Mogę, dopóki potrafię chodzić, nie odmawiam. – Z lekką agresją dorzucił.
Yneryth miał teraz już jakiś plan. Pomysł był głupi i ryzykowany. Polegał on na wyautowaniu przeciwnika, zanim zdąży się rozpędzić. Sztuczny wilk działał przeciwnie do wahadła, choć główna mechanika była podobna. Zdaniem czworonoga trzeba było tutaj wrócić do podstaw. Zdać się na to, czego nie nawiedził. Pierwotną siłę i zwinność.
- Zmierz się ze mną. – Zawarczał zza zamkniętych zębów.
Kawałek drewna powstał. Wstając, wizualizował się. Mech na plecach jednak nie znikał. Yneryth pomyślał o innym sposobie. Teraz jednak ciężko był myśleć. Ryzyko rosło z każdą sekundą. Nowa myśl wilka była związana z mchem. Ów mech musiał rosnąć bezpośrednio na drewnie, w jakiś sposób osłabiając jego strukturę. Myśli miotały mu się po głowie. Znów zamyślony oberwał po tułowiu. Ciężko przesunął się po ziemi, wciąż stojąc. Naharys drgnął nerwowo, widać było u niego lekkie zaniepokojenie. Yneryth jednak nie poddał się tak łatwo. Ból powoli wypełniał jego ciało. Teraz miał już gdzieś plan i taktykę. Pełny był jeszcze jednej rzeczy, w głowie rozchodziła się złość i agresja. Bezwładnie otwierając swoje oczy, znów to zrobił. Głosy wyciszyły wszystkie jego myśli. Oczy lekko, lecz widocznie bardziej się skupiły. Futro jakoś dziwnie zareagowało. Nie tak jak w pełnię, lecz mimo wszystko, końcówki futra się przebarwiły. Wilk szedł zdecydowanym krokiem wprzód. Zdawać się mogło, że skupił się teraz tylko na jednym, na swoim celu. Kroki zmierzały prosto na kukłę, ona nie próżnowała, znów zaczynała wszystko od nowa. Pojedynek był teraz znacznie bardziej dynamiczny. Oboje okładali się łapami. W pewnym momencie biały uderzył łapą w omszałą cześć. Drewno cicho zatrzeszczało. A manekin przesunął się gwałtownie do tyłu, zderzając z drzewem za sobą. Kukła jakby się deaktywował. Mięsna iluzja, znów wróciła w postać drewna. Yneryth jednak, jakby tego nie dostrzegł. Dalej szedł w jej kierunku. Zdążył ją jednak uderzyć tylko raz nadprogramowo.
- Koniec. – Wykrzyknął Naharys.
Yneryth jakby się otrzepał. Wrócił do swojego pierwotnego koloru. Oczy nie lśnił jak wcześniej. Wilk patrzył na leżący kawałek drewna. Nie do końca wiedział, co się stało. Nie marudził jednak z wyniku treningu. Trochę uprzykrzał mu życie, ból żołądka, oraz nie wiedzieć skąd prawej część ciała. Ból tej części ciała był dla niego zastanawiający. Na kawałku drewna był widoczne wgniecenie, mech jednak przykrywał to miejsce, ukrywając skazę na narzędziu treningowym.
- Dałem jakoś radę. – Mówił, obracając się, jednocześnie hamując ból brzucha.
Naharys?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 663
Ilość zdobytych PD: 331
Obecny stan: 331
Brak komentarzy
Prześlij komentarz