Młody wilk stał, jeszcze przez chwilę przyglądając się szybko oddalającemu się od niego szaremu basiorowi. Leo miał swój własny cel. W watasze nie było jednak nikogo, kto mógłby mu pomóc w jego osiągnięciu, młodzik musiał więc radzić sobie sam. Do nastania poranka wciąż było trochę czasu, a Leo nie miał jeszcze okazji zmrużyć oka tej nocy. Samiec znalazł więc sobie w pobliżu jakąś norę, w której mógłby spędzić resztę nocy. Młodzieniec nie spał jednak zbyt długo, obudził się dość niedługo po wschodzie słońca. Leonardo zaczął kręcić się po okolicy w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, jednocześnie uważając aby nie spotkać przy tym opiekunki. Był już niemal dorosły więc nie potrzebował aby biała wadera przy nim czuwała. Basiorowi nie udało się znaleźć żadnych resztek, wyglądało na to, że nikt z watahy nie pozostawił niczego poprzedniego dnia. Leo postanowił więc powrócić do swoich ćwiczeń. Rozglądając się za jakimś wilkiem, spostrzegł szaro-czarnego basiora. Nie miał wątpliwości, że jest to Kzen, nawet jeśli wilk nie miał już przy sobie latarni. Młodzieniec zniżył głowę i zaczął podążać za starszym członkiem. Przez jakiś czas udawało mu się śledzić wilka pozostając niewykrytym, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kzen zatrzymał się i spojrzał w stronę, gdzie znajdował się Leo.
- Długo zamierzasz jeszcze za mną łazić?
Leonardo wzdrygnął się i wychylił głowę zza krzaków.
- Skąd wiedziałeś, że za tobą idę? - Zapytał czerwony samiec.
- Jesteś strasznie głośno. - Odparł mu wilk. - Czemu właściwie mnie śledzisz?
- To moja sprawa. - Powiedział czerwony wilk, odwracając się od swojego rozmówcy.
Uznał, że nic więcej tu po nim. Musiał poszukać kogoś innego. Nie czekając więc na kolejne słowa szarego wilka, młodzieniec odbiegł w swoją stronę. Niedługo później udało mu się dostrzec jedną z wilczyc. Kremowa kapłanka zdawała się właśnie na coś polować. Leo postanowił się jej przez chwilę poprzyglądać. Nie szło jej najlepiej, ale ostatecznie udało jej się złapać jedną Lisurkę. Co jednak ważniejsze przez ten czas nie zauważyła, że młody samiec kręci się niedaleko. Choć fakt, że zaczęła coś mówić wprowadził go w pewne wątpliwości, ostatecznie jednak mówiła ona do siebie. Leonardo oddalił się niedługo po skończonym przez wilczycę polowaniu. Następnym celem Leonarda stała się alchemiczka. Czerwony wilk został jednak przepłoszony nim jeszcze zdążył się do niej zbliżyć. Z daleka zauważył jedynie jak Raquel mówi coś do swojego towarzysza, który chwilę potem zaczął biec w jego stronę. Leo uciekł nim ten zdążył do niego dotrzeć. Młody wilk ponownie zaczął krążyć po lesie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Powoli uczył się polować, ale dalej w dużej mierze polegał na resztkach pozostawionych przez inne wilki. Tym razem udało mu się trafić na trop świeżego mięsa. Podążając za zapachem stanął naprzeciw szarego wilka. Kzen zatrzymał się, patrząc na Leo z kilkoma Kolfrenkami w pysku. Młodzik oblizał się odruchowo na widok jedzenia po czym bez słowa odwrócił on starszego basiora. Był zbyt dumny, aby prosić go o podzielenie się jedzeniem, nawet jeśli oznaczałoby to przymus nie jedzenia przez cały dzień.
Kzen?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz