"Tylko tego nie schrzań" - pomyślała Raquel.
Powoli skradała się do sarny, którą miała przed sobą. Zwierzę było obrócone do niej tyłem, właśnie piło wodę z Lac Doré. Raquel czekała, aż jej przyszła ofiara odsunie się od wody, żeby skoczyć i zaatakować. Nie chciała przez przypadek wylądować w jeziorze. Sarna w końcu podniosła łeb. Raquel spodziewała się, że spokojnie odejdzie i będzie łatwym celem. Zwierzę jednak zaczęło mieć drgawki. Stało cały czas w tym samym miejscu. Obróciło się bokiem do wadery, która mogła dostrzec, że z pyska sarny wylatuje piana.
"Co jest?!" - wilczyca poważnie się zaniepokoiła.
Sarna wydała z siebie dziki ryk i popędziła w stronę lasu. Zszokowana Raquel nie miała nawet czasu zaatakować niedoszły obiad. Widziała tylko, jak zwierzę znika między drzewami. Kierowało się w stronę jaskini Renesmee.
Raquel ze skrzywioną miną ruszyła za sarną. Pozostała trochę w tyle i skryła się na skraju lasu. Obserwowała polanę, na której znajdowała się jaskinia Alfy i Douce Cascade. Właśnie tam znajdowała się sarna, jednak alchemiczka nie spodziewała się tego, czego chwilę później była świadkiem. Przed swoją jaskinią przebywała akurat Res, wyraźnie zdziwiona tym, że podchodzi do niej zwierzyna łowna. Sarna rzuciła się w jej stronę. Na szczęście tuż obok była Ice Queen, która (zgodnie z jej stanowiskiem) obroniła Alfę przed rozszalałą sarną. Dla pewności zabiła zwierzę, przegryzając jej szyję. Biała samica została ranna.
- Ta sarna mnie ugryzła! - krzyknęła.
Raquel pobiegła w stronę wader.
- Co się właśnie stało?! Od kiedy sarny są takie agresywne? - Renesmee próbowała dojść do siebie.
- Goniłam za nią od Lac Doré. - włączyła się Raquel. - Nie mam pojęcia, o co chodzi, ale niepokoi mnie ta piana.
Nagle ciało Ice Queen zaczęło drgać. Oczy wadery zaszły mgłą.
- Ice? Ice! - Rene próbowała nawiązać z obrończynią kontakt.
- Zachowuje się jak ta sarna... Renesmee, udaj się po pomoc medyków albo kogoś z potężniejszą mocą. Trzeba na chwilę dać jej coś na sen, bo może zacząć nas atakować. Muszę coś zbadać. - Raquel mówiła szybko z poważnym wyrazem pyska.
Normalnie czułaby się głupio, rozkazując własnej Alfie, jednak tym razem czuła, że powinna. Res nie wydawała się urażona, wręcz przeciwnie, przejęła się. Kiwnęła głową i poleciała po pomoc Tarou.
Raquel nie zwlekając rzuciła się biegiem w stronę jeziora. Nie miała pojęcia, czy jej hipoteza jest słuszna, ale wydawało jej się, że to od momentu napicia się tej wody sarna dostała drgawek. Możliwe, że jako alchemiczka odkryje przyczynę tego napadu agresji. W końcu dobiegła na miejsce. Ostrożnie podeszła nad taflę jeziora i powąchała wodę. Miała dziwny, ziołowy zapach. Coś było nie tak. Zaczęła się rozglądać i wtedy spostrzegła dziwną roślinę rosnącą na brzegu, jej część znajdowała się w wodzie. Podbiegła do niej. Ziołowy zapach nasilił się. To zdecydowanie źródło zapachu, ale czy ma to związek z pianą wyciekającą z pyska? Zbliżyła się jeszcze bardziej, żeby zidentyfikować zioło. Coś podpowiadało jej, że jest to roślina, o której czytała w swoich księgach, lecz nigdy jej nie widziała. Nosiła nazwę "Rosół Brzozowskiego". Dziwna nazwa, dziwne zioło. Jego działaniem była piana tocząca się z pyska i napady agresji. Wystarczyło, że sok znajdujący się w jej liściach znalazł się w organizmie. Alchemiczka połączyła fakty. Roślina wydzieliła soki do jeziora, z którego napiła się sarna. Zwierzę ugryzło Ice, która tym samym również została "zarażona". Z wiedzy Raquel wynikało też, że mikstura, która była właśnie tym sokiem, działała, dopóki roślina, z której pochodzi, była żywa. Wystarczyło więc zabić zioło. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Raquel mogła, dotykając liści, również się "zarazić". Na szczęście przyszedł jej do głowy pewien pomysł.
Pognała w stronę Forêt de Vie. Użyła swojej mocy, żeby wykryć wilki. Wyczuła jednego i pobiegła do niego, jednak okazała się do być Attano. Nie jej szukała Raquel. Pobiegła dalej, aż natrafiła na Kuroi Hone.
- Kuroi! - krzyknęła, dysząc. - Proszę, chodź za mną! Chodzi o życie Ice Queen!
Samiec zrobił wyraźnie nierozumiejącą minę, ale zapewnienie, że może uratować życie członków watahy, chyba go przekonało. Raquel zaprowadziła Hone do Rosołu Brzozowskiego.
- Proszę, zabij tę roślinę - poprosiła.
- Co? - czarny samiec był bardzo zdezorientowany.
- Proszę! - alchemiczka ponaglała go.
Kuroi westchnął i zamknął oczy. Wykonał gest podobny do tego, który Raquel robiła przy "doładowywaniu" roślin. Basior jednak zamiast przyspieszyć jej wzrost sprawił, że zioło obumarło. Raquel odetchnęła.
- Dziękuję - powiedziała.
- A... O co chodziło? - zapytał Hone.
Quest zaliczony!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz