Powiedzieć, że była wściekła na Kzen'a, to nic nie powiedzieć. Wadera obiecała sobie, że już nigdy z własnej woli nie poświęci mu swojego czasu. Nie obchodził ją nawet fakt, że oboje byli alchemikami. Znała swoje umiejętności i wiedziała, że nie potrzebuje pomocy tego - w jej mniemaniu - idioty. Czy on miał jakieś rozdwojenie jaźni? Cóż, to wiele by tłumaczyło. Na szczęście nareszcie Raquel mogła od niego odpocząć. Była jedynie zła na siebie, że zmarnowała dość sporo własnego czasu na bezsensowne interakcje z jego osobą. I po co jej to było?
Była już obok swojej jaskini. Zauważyła wtedy białe futro Ice Queen.
- Cześć Raq, znowu jesteś jakaś nie w sosie... - powiedziała do niej samica.
- Szkoda gadać, Ice, szkoda gadać... - Raquel pokręciła łbem. - Może wejdziesz do środka? - wskazała głową na wnętrze swojego domu.
- Z miłą chęcią. Może przy okazji opowiesz, co się stało. - zachęciła ją Ice Queen.
Ciemnoszara wilczyca ze szczegółami opisała drugiej wszystkie ostatnie wydarzenia. Ice była wierną słuchaczką, kiedy Raquel skończyła, sama pokręciła łbem z zażenowaniem.
- Dupek. - zaśmiała się biała samica.
Raquel uśmiechnęła się lekko. Cieszyła się, że mogła zwierzyć się towarzyszce. No i przede wszystkim, że ten żenujący koszmar już się skończył.
KONIEC
Brak komentarzy
Prześlij komentarz