- Choć raz zachowuj się kretynie - burknąłem do niego. Malum opadł na ziemię, gdy na jego pysku oraz łapach pojawiły się więzy, co jasno pokazywało, że na razie mam spokój. Cichy warkot, który jeszcze przez chwilę mi towarzyszył, nie robił na mnie żadnego wrażenia. Dopiero teraz stwierdziłem, że pora na odpowiedzieć waderze na wszystkie jej pytania. Postanowiłem nie zmniejszać dystansu między nami, po prostu usiadłem tak, by Malum był mimo wszystko zasłonięty, a jego próba ruszenia do przodu skończyła się wpadnięciem na mnie.
- To wszystko jest jednym, wielkim nieporozumieniem - rozpocząłem. Oczywiście nie spodziewałem się przyjemnych słów od wadery, ale wpuściłem je jednym uchem, a drugim wypuściłem. Odwróciłem tylko głowę w bok, wpatrując się waderze i wyczekując, aż skończy swój monolog wyzwisk. Nie chciałem zostać zagłuszony przez nią, a dodatkowo wiedziałem, że pozwolenie jej na coś takiego w tej sytuacji pozwoli jej się dodatkowo uspokoić. W tej sytuacji jedyne, na czym mi zależało, to żeby jakoś nas wybronić z tej niezwykle ciężkiej sytuacji.
- Malum jest ciężko ranny, zaatakowało nas w nocy to wielkie coś - głową wskazałem na hienopodobną bestię, leżącą na ziemi. - Jeżeli czuję ból, to mu tak odwala. Myślałem, że jest dobrze zabezpieczony przez moje więzy, jednak były zbyt słabe. Przepraszam, że tak wyszło. Samo oglądanie martwego potwora zjeżyło włos na moim karku. Tym bardziej rozumiałem, jak czuła się wadera, niezdolna w żaden sposób ochronić się przed napastnikiem. Zerknąłem za siebie, by upewnić się, że basior dalej leży zakuty. Nie mogłem mu w takim momencie zaufać, najlepiej byłoby go czymś uśpić, jednak w ciągu zimy i na nieznanych mi terenach, nie znajdę żadnej rośliny, która by mi to umożliwiła.
- W razie czego, możesz już podejść. Gdyby mógł na ciebie skoczyć ponownie, już dawno by to zrobił - uśmiechnąłem się delikatnie do wadery. - Tylko go dalej nie bij po pysku, on tak lubi. Chciałem tym niewinnym żartem rozluźnić atmosferę, ale oczywiście Malum zareagował na niego cichym pomrukiem. Nie moja wina, że wszystko obecnie skomplikował. Nie miałem zamiaru przymuszać nieznajomej do interakcji z nami, dawałem jej zupełną swobodę, mając nadzieję, że pomoże to jej się otworzyć. Nie ruszyła się jednak z miejsca, dalej podejrzliwie obserwowała moje ruchy.
- Jeżeli mogę cię o coś prosić, to po prostu wróć do swojej watahy. Raczej nie zostaniemy tu zbyt długo, nie chcemy przeszkadzać wam w żadnym stopniu. Gdy tylko Maluma stan poprawi się, od razu znikniemy stąd - powiedziałem, przechodząc nad ciało basiora. Oczywiście jego wspaniały wybryk otworzył zasklepione rany. Znajdujący się wokół niego śnieg znowu nabierał czerwonej barwy, jego oddech spłycił się, a on sam znowu wyglądał, jakby miał zaraz stracić przytomność. Chciałem to jakkolwiek skomentować, by zdawał sobie sprawę ze swojego błędu, ale stwierdziłem, że w obecnej sytuacji lepiej, jeżeli będzie nieprzytomny. Głupie gadanie mogłoby go tylko pobudzić. Znowu spojrzałem na waderę, która wyglądała na o wiele spokojniejszą, jednak dalej czujną. Chciałem odrobinę odsunąć się od basiora, licząc na to, że szybciej straci kontakt z rzeczywistością i łatwiej będzie z nim cokolwiek zrobić. Była to też okazja na poznanie owej wadery.
- Mogę do ciebie się zbliżyć? - powiedziałem. Nie uzyskałem jednak żadnej odpowiedzi, co uznałem za taką niepewną zgodę. Mimo wszystko poruszałem się dość powoli. Było to przede wszystkim spowodowane tym, że gdybym zrobił to zbyt gwałtownie, wadera na pewno uciekłaby, a przy okazji pozwoliło mi to na ukrycie swojego nieprawidłowego poruszania się, wynikającego z choroby stawów. Gdy byłem już dosyć blisko, po prostu usiadłem przy niej. Nie okazywałem żadnych złych zamiarów, chciałem, by poczuła się pewnie przy mojej osobie.
- Jestem Deus - rozpocząłem. - Znaleźliśmy się tu zupełnie przypadkiem. Od około roku cały czas uciekamy przed przeszłością. Jeżeli chcesz mnie o cokolwiek spytać, wal śmiało. Nie mam wobec ciebie, ani watahy złych zamiarów.
Nie mijałem się z prawdą. Ostatnie, o czym myślałem w tym momencie, to kłamanie. Mogłoby to nam tylko zaszkodzić, a tak jest szansa, że wyjdziemy z tej niekomfortowej sytuacji bez szwanku.
<Itami?>
PODSUMOWANIE Ilość napisanych słów: 752
Ilość zdobytych PD: 376 PD
Obecny stan: 376 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz