Był to jeden z dni, w których Yneryth kontynuował swoją podróż. Była to jego pierwsza podróż, od ugrzęźnięcia w stadzie. Basior zerwał się z kajdan losu, które nie wiedzieć czemu, przykuły go tam. Odchodząc z rejonu watahy, czuł pustkę w duszy, czegoś mu brakowało. Po krótkim rozmyślaniu wilk rozejrzał się wokół siebie, widział rosnące kwiatki, świeżą zieloną trawę, słyszał dźwięki ptaków i zwierząt. Cała natura uspakajała go, wyciszała, wilka czuł się jak przed tym wszystkim, co teraz nazywa swoim życiem.
Yneryth zgodnie z postanowieniem, jak tylko ujrzał pełnię, wyruszył w drogę. Czy znajdzie jakieś informacje o swoim początku ? Przemierzał dość szybkim krokiem teren pobliskiego lasu. Wilk myślał, od czego zacząć poszukiwania rodziny, która go opuściła z niewiadomych mu powodów. Sama myśl o przeszłości mieszała mu w głowie. Wilk, idąc lasem, usłyszał szelest w krzaku, nie było to byle co, krzak poruszał się szybko i energicznie. To nie mogło być jakieś normalne zwierzę, w normalnej sytuacji. Basior uznał za stosowne sprawdzić ten krzak, rozchylając gałęzie z młodymi liśćmi, ujrzał małego wystraszonego liska. Bicie jego serca było szybkie, Yneryth czuł, jak jego krew buzuje. Zapytał małego lisiego nieznajomego:
- Co tu robisz ?
Lisek ewidentnie zląkł się białego nieznajomego mu wilka.
- Ja... ja... zgubiłem się. - Powiedział łamiącym się głosem.
- Masz kogoś bliskiego?
- Mam rodziców. - Oczy liska zaczęły lśnić.
- Wiesz, gdzie są? Nie bój się, chce tylko pomóc.
- Nie wiem, szliśmy ścieżką… nagle odbiegłem od nich zaciekawiony kwiatkiem. Próbowałem wrócić, ale nie wiem dokąd. Chyba się zgubiłem. - Spuścił małą główkę w dół.
Yneryth’owi zrobiło się przykro, wiedział jak, to jest, czuć się samotnym, porzuconym. Postanowił pomóc małemu.
- Choć, pokaż mi drogę, skąd się tu wziąłeś.
Biały wilk przemierzał teren pobliskiego lasu wraz z liskiem. Trafili do drobnej leśnej ścieżki. Dookoła nich rosły wielkie drzewa dębu oraz świerki. Przy ziemi było natomiast dużo ściółki leśnej i drobnych krzaczków.
- To tu. - Powiedział cicho lisek. - Tutaj ich zgubiłem.
Basior stanął na środku ścieżki, powąchał małego. Stanął w swojej ulubionej pozycji. Skierował pysk ku niebu, rozstawił nogi tak, jakby miał zaraz zawyć. W powietrzu rozchodziło się wiele zapachów. Yneryth czuł zapach krwi z martwego nieopodal zwierzęcia, zapach kwiatów, żywicę, w końcu poczuł drobną smugę zapachu dwojga lisów. Posadził na sobie liska i kazał mu się trzymać. Basior biegł skupiony za zapachem lisów.
Po nie długiej podróży Yneryth oddał małego lisa jego rodzicom. Wilk, widząc, jak są szczęśliwi, złamał się od środka. Odchodząc, basior w oczach miał łzy. Może kiedyś i ona znajdzie swoją rodzinę.
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 406
Ilość zdobytych PD: 203
Nagroda za Quest: 250 PD + 2 pkt inteligencja, +1 spryt
Obecny stan: 3757
Brak komentarzy
Prześlij komentarz