- Chcesz się pobawić w śniegu? - zapytał z entuzjazmem, ale widział, że będzie musiał się przyłożyć, aby wzbudzić w małej waderce poczucie szczęścia i rodzinnego ciepła. - Jeśli chcesz, mogę ponieść cię na grzbiecie. Chcesz?
- Jasne. - odparła i zdołała się na lekki uśmiech. No, już jakiś wyczyn był. Usadowiwszy Shori na grzbiecie, wyszli na zewnątrz. Z północy ciągnął spokojny wiatr, niezbyt surowy, ale dzisiejszy dzień był niebywale śnieżny.
- Może cię z kimś zapoznam? - zaproponował po chwili Naharys. Wypadałoby, aby mała nawiązała jakiś kontakt z innymi szczeniakami, miał nadzieję, że Shori wtedy poczuje się pewniej w swoim nowym domu. - Nazywa się Niko. Jest nieco starszy od ciebie, ale zobaczysz, że spokojny z niego szczeniak.
Wydawało mu się, że Shori niezbyt pozytywnie przyjęła to do wiadomości... Zdawał sobie sprawę, że mała jeszcze odczuwa tę traumę po incydencie.
- Martwisz się czymś? - zapytał.
- Jaki jest ten Niko? - zapytała niepewnie Shori.
- Jak już mówiłem, to spokojny basiorek, cichy, ale myślę, że zaakceptuję twoje towarzystwo.
Z tymi słowy, mała Shori nieco zmieniła swoje nastawienie, na co Naharys zareagował pokrzepiającym i miłym uśmiechem.
- Zobaczysz, będzie dobrze.
Spodziewał się znaleźć malca tam, gdzie zazwyczaj się bawił w towarzystwie Alfy, ale nie spodziewał się, że spotka też i Atrehu, który jak widać, pochłonięty został przez miłą konwersację z Rene. Zaśmiał się cicho i przyłożył palec do ust, aby dać znać Shori, aby zachowała ciszę, po czym zaczął skradać się za plecami rudowłosego basiora. Miał nadzieję, że tym czynem doprowadzi do rozluźnienia atmosfery i lekkiej dawki śmiechu u jego przybranej córki. Silnym pchnięciem wepchnął Atrehu prosto na górę śnieżnej zaspy, która zgromadziła się przez noc.
- Orientuj się, lisku! - krzyknął na przywitanie Naharys. Jak podejrzewał Rene i mała Shori zareagowali śmiechem, a Niko zaś przyglądał się zaciekawiony rudemu ogonowi, wystającemu z zaspy.
- Bardzo śmieszne, aż się szczęka łamie. - skomentował basior i otrząsnął się z nadmiaru śniegu, znaczącego jego płomienne futro. - Nie rób mi wstydu przy uczennicy. - dodał z uśmiechem, spoglądając na rozweseloną Shori. - Witaj, skarbie.
- Witaj, mentorze.
- Co porabiacie? - zapytał Naharys, gdy doprowadził się do porządku i przestał się śmiać. - Planujecie zamienić się tutaj w bałwany?
- Postanowiliśmy spędzić ten śnieżny dzień na dworze. Wiem, wiem, nie lubię śniegu, tego białego paskudztwa, ale nie będę cały dzień w jaskini gnić, więc i przy okazji natknąłem się na Rene z Niko.
- Też chciałem nieco rozruszać mięśnie i dodatkowo wyprowadzić Shori na świeże powietrze. No i... żeby zapoznała się trochę z Niko.
Za poleceniem Naharysa, mała waderka zeskoczyła na miękki śnieg i będąc niepewną, co powiedzieć najpierw, burknęła coś niewyraźnie pod nosem do Niko.
- Cześć.
- Hejo. - odpowiedział Niko i wrócił do zabawy w zaspie, a waderka niepewnie jakby, dołączyła do niego, a po chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, małe wilczki współgrały ze sobą, jak dobrzy znajomi. Naharys uśmiechnął się szeroko na ten widok.
- Porobimy coś? - zapytał Atrehu, strzepując resztki śniegu ze swojego ramienia i uśmiechnął się chytro- Exan myślał, że w tamtym momencie odezwała się w Atrehu ta lisia natura.
- Co proponujesz? - zapytał ciekawy Naharys.
- Ulepmy bałwany. Kto ulepi większego, ten wygrywa, a przegrany będzie musiał... - tutaj przerwał, zastanawiając się nad karą dla przegranego. Atrehu wykrzywił twarz w grymas osoby intensywnie myślącej, a swoją łapą pocierał się po podbródku.
- Przegrany wykąpie się w przeręblu. - zaproponował Exan.
- Czy ty nie przesadzasz? - spytał basior i zamarł w miejscu, a Naharys ujrzał błysk lęku w oczach Atrehu.
- Niech będzie! - powiedziała Renesmee entuzjastycznie. - Ale na nie więcej, jak trzy sekundy. Nie chciałabym, aby któryś z was zamienił się w kostkę lodu.
- No to zakład! - zawołał Naharys, podając łapę Atrehu, a ten z lekkim wahaniem, uścisnął ją, a Alfa wykonała gest przecinający ich złączone kończyny.
- No to do dzieła. - zaalarmowała Alfa, tym samym rozpoczynając umówiony zakład.
I tak z uśmiechami na pyskach, basiory dwa zabrały się za lepienie bałwana. Atrehu ulepił śnieżkę i tak zaczął toczyć ją, niczym żuk, dopóki nie przybrała pokaźnych rozmiarów, a każde ze szczeniąt miało swego faworyta. Shori oczywiście kibicowała swemu przybranemu ojcu, Niko zaś pokładał nadzieje w rudym basiorze, który kończył właśnie drugą, wielką kulę śniegu. W ostatecznym rozrachunku, Naharys przegrał, gdyż jego bałwan okazał się o milimetr niższy od tego, co ulepił Atrehu - przyjął zwycięstwo dumnie, jak na potomka alfy przystało i spojrzał oczekująco na Exana.
- No? Na co czekasz? Wskakuj, bo woda zamarznie. - I zarechotał chytrze, wyszczerzając swoje długie zęby. Tutaj, wam powiem, drodzy czytelnicy, że Naharys za nic miał złośliwe docinki Atrehu, bo gdy stanął nad wyciętym otworem w lodzie, nabrał powietrze w płuca, po czym wskoczył do lodowatej wody. Bez problemu. Bez jakiegokolwiek wahania, a Atrehu przy tym przybierając zszokowany grymas, nie wydał z siebie ani słowa. Jego oczy mówiły "Jak on to zrobił?"
Naharys po chwili wyłonił swą głowę, zawył z porażającego zimna, ale uśmiechnął się ekscytująco.
- Jak ty to do cholery zniosłeś?! Nie było cię piętnaście sekund!- powiedział zszokowany Atrehu z dalej uwidocznionym wytrzeszczem oczu.
- Gdybyś urodził się na północy, co ja, za nic miałbyś zimno. - odparł Exan, uśmiechając się znacząco. I powiem wam, drodzy czytelnicy, że wydarzenia, jakie po chwili miało miejsce, nie spodziewał się żaden ze zgromadzonych, bowiem czyiś krzyk odbił się echem w powietrzu i po chwili z okolicznej górki poturlała się jakaś postać. Okazała się to być Itami, która w pogoni za królikiem na wigilijny stół, wpadła w poślizg i turlając się, z piskiem wpadła na Atrehu. Basior poślizgnął się na lodzie, stracił równowagę i z głośnym pluskiem wpadł do przerębla, jak rzucony kamień w wodę, a za nim nieszczęsna wadera.
- Ja chromolę! - krzyknęła Itami i jak poparzona wyskoczyła z przerębla, na oślep wpadając przy tym na Rene, która krztusiła się ze śmiechu.
- Exan! Exan! Pomóż mi! - krzyczał Atrehu, próbując ze wszystkich sił wydostać się na powierzchnię, rysując przy tym swymi pazurami głębokie rysy po powierzchni zamarzniętej wody.
- Już! Trzymaj się, stary, zaraz...
Naharys pomógł wydostać się rudemu basiorowi na powierzchnię, po czym sam wyskoczył z przerębla. Ociekający lodowatą wodą, trząsł się lekko, ale uśmiech nie schodził mu z pyska. Shori podbiegła prędko do niego i przytuliła się do jego łapy, ale natychmiast odskoczyła, poparzona zimnem,
- Wszystko dobrze, skarbie? - zapytał Exan.
Jednak na zadane pytanie, Shori zaśmiała się słodko, a reszta poszła za nią w ślad.
KONIEC. WESOŁYCH ŚWIĄT WATAHO!
PODSUMOWANIEIlość napisanych słów: 1072
Nagroda za opowiadanie konkursowe: 350 PD
Ilość zdobytych PD: 536 PD + 10% (54 PD) za długość powyżej 1000 słów, + 350 PD za event,
Obecny stan: 4826 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz