- Idź do Nabi, ja sprawdzę wszystko jeszcze raz.
Jej polecenie było jednak niejasne, gdyż zastanawiała się, czego mogło im zabraknąć. Przed wykonaniem powierzonego jej zadania, wykonała logistyczną kontrolę jeszcze raz i rzeczywiście, zabrakło im trochę agrestu, kwiatu wrzosu i jarzębiny.
I tak Itami wyruszyła w wędrówkę po topniejącym powoli śniegu - już nawet wiatr mówił jej, że nadchodzi wiosna.
~ Przydałoby się. Wydawało się jej, iż to była najdłuższa zima ostatnich lat. W miejscach stopniałego śniegu, Itami czuła niezwykle rozmokłą ziemię, a gdzieniegdzie, przez warstwę bieli przebijała się świeżo kwitnąca zieleń. Jedynie drzewa pozostawały bezlistne - wyglądały jak czarne, duże i sztywne łapy potwora z rozczapierzonymi palcami. - Ten widok nigdy nie napawał Itami optymizmem, ale pocieszała się z uśmiechem pod drobnym noskiem, że to jedynie efekt przejściowy - na wiosnę znów zazielenieją nowym życiem. Wędrówka nie trwała jednak zbyt długo, bowiem wystarczył rzut kamieniem, aby pojawić się w jaskini watahowej botaniczki. Itami z uśmiechem powitała ją ciepło i poprosiła o wskazane zioła. Nabi była niewidomą waderą, ale jej doskonały węch pozwalał jej przemieszczać się po wnętrzu, jakby znała je, jak własny ogon. Węchem badała dane zioło i zrywała je raz po raz. Złapała w pyszczek podane zioła i musnęła botaniczkę nosem w ramach podzięki za nieocenioną pomoc i ruszyła w drogę powrotną do lecznicy - wtedy naszło ją niemiłe przeczucie, że zaraz coś się stanie - nie wiedziała bowiem, czy to przez wiatr, gwiżdżący wśród drzew, czy też podejrzany zapach. Podejrzany, obcy zapach. Ciarki przeleciały jej po grzbiecie i nie bez powodu - poczuła z początku niezrozumiały dla niej lęk, wszak porusza się bezpiecznych szlakiem watahy, ale nie wiedziała jednak, co się za moment ma wydarzyć. Nie zrobiła nawet dwóch kroków, gdy nagle do jej uszów dobiegł czyiś wściekły warkot, jak rozpalony silnik motocykla i odwracając się w lewo, ujrzała pędzącego ku niej basiora z obnażonymi zębami i wściekłym mordem w oczach. Gdyby nie wykonała manewru wymijającego, obcy wilk zapewne wczepiłby się w jej kark, swymi ostrymi zębami, a tak, jedynie zatrzasnął przed nią swój pysk, z którego ciekła gęsta, ohydna ślina. W ataku paniki o swe życie i strachu przed zadanym bólem, wadera krzyknęła głośno, ogłuszająco, wypuszczając z pyska zioła i rzuciła się w szaleńczą ucieczkę. Wydawało się jej, że w pędzie, czuje oddech szalonego basiora na swym karku, dlatego w swój bieg włożyła wszystkie swoje siły i pasję, krzycząc jednocześnie o pomoc. Nie miała też pojęcia, dokąd ucieka - byleby uciec i schronić się przed bestią, uwięzioną w ciele obcego basiora.
- Pomocy!! Niech ktoś zabierze ode mnie tego świra! - wrzeszczała w niebogłosy, czując jak jej oczy zapełniają się świeżymi łzami, przesyconymi strachem, który potęgował z każdą chwilą, gdy słyszała za sobą szaleńcze warczenie napastnika. Następnie obejrzała się za siebie, aby ocenić odległość, dzielącą ją od wilka, ale nim zdążyła zrobić cokolwiek, zaryła w coś twardego. Siła uderzenia odrzuciła ją do tyłu, a sam jej napastnik zaś, prężnie odbił się od ziemi i z hukiem wpadła w coś, lub kogoś. Spostrzegłszy dwóch basiorów - jeden czarny, leżący na drugim, białym, jak ten śnieg. - wstała pośpiesznie i podbiegła blisko tego, z którym prawdopodobnie się zderzyła, mając nadzieję, że ten spuści łomot temu czarnemu, jednakże nic takiego się zdarzyło. Napastnik powstał, wyminął tego białego i zaczął powolnymi, ciężkimi krokami zmierzać ku Itami. Ta w napadzie kolejnej paniki, rzuciła w agresora urok, powodujący paraliż wszystkich jego mięśni - teraz stanął, jak ten wryty słup w twardą ziemię, zastygł w bezruchu, ograniczając się jedynie do ruchów oczami, w których nadal ziała pusta, przepełniona żądzą krwi agresja. Itami podeszła i jedynym zdecydowanym ciosem zdzieliła basiora w pysk, trzasnęło, aż miło, a dźwięk uderzenia odbił się echem. Wadera postarała się, aby w to wszystko włożyć, jak najwięcej sił i pasji. Następnie ten drugi basior chwycił tego czarnego za ogon i zmusił go do spojrzenia mu w oczy.
- Malum, durniu, ogarnij się! - warknął ten biały.
~ Wy się znacie? - Ale zanim zadała takowe pytanie, zorientowała się, że nie musi tego robić. Zrozumiała wszystko bez problemu. Odwróciwszy się w pędzie, chciała rzucić się w dalszą ucieczkę, ale jakaś nagła siła złapała ją, za jej długi, lisi ogon,
- Puszczaj mnie! - krzyczała owładnięta paniką. - PUSZCZAJ!
- Nie bój się! Malum już nic ci nie zrobi!
- Kim wy do ku**y nędzy jesteście! - krzyknęła wadera, próbując się wyszarpać z uścisku białego basiora.
- Przedstawię Ci się i przeproszę za mojego towarzysza, ale najpierw uspokój się!
Czysta chęć ucieczki, zamieniła się w rozpacz i po chwili, po policzkach wadery popłynął strumień łez. Serce waliło jej, jak szalone, chcące wręcz przebić się przez jej pierś i uciec, tak jak ona chciała to uczynić. Niech się dzieje, co chce!- Pomyślała i przestała się szamotać, a potem w głowie zaczęła układać wszystkie najczarniejsze scenariusze. ~ Zabiją mnie... zabiją, ale jeszcze przedtem zgwałcą, ulżą sobie na moim ciele, jak na szmacianej zabawce, a potem zamordują... tak, jak zazwyczaj zabija się zwierzynę. Ten czarny chwyci mnie za szyję i przy jego gabarytach, wystarczyłby jeden uścisk, aby zmiażdżyć mi krtań. - Zatapiała się w tych myślach, ale wola walki o życie nie dawała jej spokoju. I jak każdy, o życie chce się bić, tak Itami nie chciała poddawać się łatwo.
- PUSZCZAJ MNIE, SKUR****NU! - warknęła na niego Itami.
No i puścił. Itami, gdy poczuła, że uścisk zwolnił jej ogon, odskoczyła od basiorów na bezpieczną odległość, z której w razie czego, będzie mogła kontynuować ucieczkę.
- Uspokoiłaś się już? - zapytał łagodnie ten biały, ale Itami nie chciała się nabrać.
- Czego ode mnie chcecie?! - odpowiedziała ostro pytaniem, cofając się jeszcze o kilka kroków.
<Deus, Malum?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 939
Ilość zdobytych PD: 469 PD
Obecny stan: 2842
Brak komentarzy
Prześlij komentarz