Natura. Tak piękna i tak krucha. Powoli, lecz z niesłychaną nieustępliwością wyrywające się na wolność, kiełki młodych pędów, garnących się na powierzchnie. Cały las tętnił życiem, które powoli wychylało się na powierzchnie, gotowe powitać świat, po ustąpieniu surowej ręki zimy. Rośliny odżywały, zwierzęta się budziły. Niespiesznie, ale stanowczo, piął się malutki pęd drzewka, najprawdopodobniej buku. Pełen życia, wychylał się ku słońcu, radośnie łapiąc promienie słońca. Nagle jednak ten piękny akt został przerwany – ciężka łapa szybko go zgniotła. Wilk, odpowiedzialny za ten uczynek, zupełnie tego nieświadomy, zbyt zajęty polowaniem, by zauważyć takie szczegóły.
Niedawno wyczuł świeży zapach należący do Lisurki. Nie natknął się na nic innego, na co byłby w stanie zapolować w pojedynkę. Powoli przekradał się pomiędzy drzewami, widząc świeże ślady zostawione przez szkodnika, który zupełnie nie spodziewał się tego, co miało dla niego nadejść. Kroczek za kroczkiem, sekunda za sekundą, wilk znajdował się coraz bliżej swojej ofiary. Mijając małe i większe drzewa, przemieszczał się z gracją w groźnym tańcu polowania. Aromat świeżej zwierzyny upajał jego nos, ciągnąc go do przodu. Wtedy to też popełnił błąd, którego od razu pożałował, gdyż nawet początkujący mógł go się zawstydzić. Stanął on bowiem na gałęzi, która nie utrzymała jego ciężaru, pękając z głośnym trzaskiem. Lisurka, będąca już w zasięgu wzroku, obejrzała się i zauważywszy napastnika, rzuciła się do ucieczki na najbliższe drzewo. Ten próbował ją dogonić, jednak bez powodzenia – zwierzę uciekło na drzewo i spoglądało, szydząc z niego. Zezłoszczony, kopnął tylną łapą drzewo, w geście upustu swojej irytacji.
- Ciesz się, ciesz, ale ja cię jeszcze dorwę! – krzyknął w gniewie. W tym momencie, jakby sprawy nie mogły przybrać gorszego obrotu, usłyszał ciche rżenie po swojej lewej stronie. Obejrzał się i zobaczył parę leśnych byków, kawałek od niego. Wiedział, że nie da sobie z nimi radę w pojedynkę, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że miały nad nim przewagę liczebną. Powoli się wycofywał, próbując ich nie spłoszyć, jednakże było już za późno. Zwierzęta go dostrzegły i spanikowane zaczęły galopować prosto na niego. Dusław zrobił to, co zrobiłby każdy na jego miejscu. Uciekał, aż zanim kurz leciał. Jednak byki, były szybsze od niego, a w swojej panice, nie patrzyły na to, że biegną w tym samym kierunku co wilk, więc za chwilę były już tuż za nim. Kopyta dudniły, grożąc staranowaniem i roztrzaskaną czaszką, lub złamaną nogą, jeśli pozwoli sobie na słabość. Ledwo bo ledwo zdołał przyspieszyć i gdy ostatkiem sił już prawie zdołał się odgonić, potknął się i wpadł w dziurę, głęboką na kilka metrów. Zwierzęta popędziły dalej, więc przynajmniej je miał z głowy. Odetchnął głęboko.
Teraz jednak pojawił się nowy problem. Jak się wydostać? Próbował się wdrapać, jednak ściany były zbyt strome. Zabrakło mu z metr, by wydostać się na wolność. Był jednak zmęczony po biegu, więc nie próbował nawet po raz drugi. Rozejrzał się wokół, jednak dziura była pusta – wyglądała na opuszczoną norę, która zapadła się w głąb. Położył się zrezygnowany.
- Muszę odpocząć… - pomyślał zły na swojego pecha.
Przeleżał tak z dobry kawał czasu, zbierając energię. Nagle jednak usłyszał… czyjeś kroki?
- Czy ktoś tam jest?! – krzyknął z nadzieją.
Ktoś?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 504
Ilość zdobytych PD: 252
Obecny stan: 252
Brak komentarzy
Prześlij komentarz