Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

sobota, 29 stycznia 2022

Od Deus'a c.d Malum + do kogoś ~ Wędrówka [+16]

Przerażająca i krwiożercza bestia wyglądała co najmniej tak, jakby wyszła z czeluści piekieł. Nie było to coś, o czym mogłem przeczytać w jakiejkolwiek książce, ani przygotować się na jej pojawienie się. Nie znałem po prostu takiego monstra. Schowałem się wśród drzew, nawet nie patrząc dalej na to, co się dokładnie dzieje, wysłuchując jednak wszechobecnych warknięć oraz innych dźwięków walki. Z nerwów dodatkowo szumiało mi w uszach, skok adrenaliny nie pozwalał zebrać rozpędzonych myśli. Byłem przerażony, dokładnie tak samo, jak ponad rok temu, kiedy napadli moją rodzinną wioskę. Poza strachem czułem taką samą bezradność i niemoc, jak wtedy, kiedy krzyk oraz pisk zabijanych wypełnił powietrze. Wszystko było obecnie w łapach czarnego wilka, a wynik potyczki zadecyduje o tym, kto przeżyje. I tak nie mógłbym mu pomóc, moje stawy bolały mnie po tych kilku minutach biegu, a serce niemal wyskakuje mi z klatki piersiowej, nieprzyzwyczajone do takiego wysiłku. Osłabione ciało nie pozwalało mi na użycie nawet tego skrawku swojej mocy ziemi, bym mógł jakkolwiek osłonić wilka przed atakiem. Zwinąłem się w kłębek, zasłaniając oczy ogonem, jakby miało to mnie uchronić przed całym złem tego świata. Oszukiwałem swoją głowę, że to dalej jest koszmarny sen, z którego zostałem tak brutalnie wybudzony. Było to oczywiście naiwne, ale już po chwili odgłosy walki ustały, jedyne co słyszałem to opadające i ciężkie ciało na ziemię. Oznaczało to, że prawdopodobnie bestia właśnie wyzionęła ducha, a Malum zwyciężył. Nie słyszałem jednak, by mój towarzysz wydał jakikolwiek dźwięk z siebie, co było dla niego charakterystyczne i zawsze miałem czekać na jego sygnał. Była to kolejna dawka adrenaliny, która trafiła do mojego krwiobiegu, a w głowie pojawiły się najgorsze myśli. Moja niespokojna natura rozkazała mi, żebym zerknął, co się stało. Przeżyłem szok, widząc, że bez życia na ziemi nie leży tylko bestia, ale i Malum. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Od razu moje nogi, pomimo bólu i blokujących mniej krzaków, wyniosły mnie do niego, by sprawdzić stan, w którym się znajduje. Aureola nad jego głową była pęknięta, on sam jedyne co wykazywał z funkcji życiowych, to płytki oddech. Kałuża krwi w topniejącej od jej ciepła śniegu tylko powiększała się, a ja straciłem swoją typową, chłodną w takich sytuacjach postawę. Nie wiedziałem zwyczajnie jak mu pomóc, więc jedynie bezsilnie zawyłem, jakby miało to przywołać jakimś cudem kogoś, kto jakkolwiek potrafiłby mi pomóc. Mimo wszystko to i kilka głębszych oddechów pozwoliły mi zebrać myśli. Potrzebowałem roślin, więc musiałem rozlać swoją złotą krew z łapy na ziemię, by cokolwiek mogło w takich warunkach się pojawić. Wyhodowałem kilka roślin, takich jak krwawnik czy babka, by móc jakkolwiek opatrzyć jego rozległą ranę. Jakimś cudem krwawienie zaczęło ustępować, a ja, nauczony doświadczeniem, że Malum po obudzeniu się po takich obrażeniach raczej w formie zabijania wszystkiego wokół niego, skułem go swoimi świetlistymi kajdanami. Odsunąłem się również od niego na pewną odległość, mając nadzieję, że stanie się cud i ktokolwiek pojawi się, by po prostu pomóc mi poradzić sobie z tą sytuacją. Byłem przerażony, bałem się nie tylko tego, że basior może w każdym momencie umrzeć, ale też tego, jak niebezpieczny po czymś takim może być, gdy się obudzi. Pomimo towarzyszenia mu w tak wielu wybuchach gniewu, dalej przerażały mnie one, chociaż nigdy nie zostałem przez niego jakkolwiek skrzywdzony. Z tego wszystkiego zwyczajnie zacząłem się trząść. Wiedziałem, że jakiekolwiek próby sprawdzenia stanu jego kości skończą się prawdopodobnie tym, że obudzi się i nie będę miał jak go powstrzymać. Przyglądałem się mu, wpatrując się w każdą oznakę bólu i to, jak już będąc nieprzytomnym, tak naprawdę próbował walczyć z łańcuchami na łapach i ruszać nimi. Uśmiechnąłem się głupio pod nosem, dobrze wiedząc, że zwiastuje to, że raczej uda mu się wyzdrowieć, a rana nie jest śmiertelna. Mimo wszystko nie chciałem do niego podchodzić, a opadające z mojego ciała emocje dosłownie ścięły moje zmysły, wysyłając moją głowę w niezaplanowany odpoczynek.
Głowa podniosła mi się nad ranem, gdzie pierwsze promienie słońca pozwoliły dokładnie obejrzeć mi znajdujący się wokół mnie teren. Martwa bestia z tej perspektywy wydawała się o wiele bardziej przerażająca, mogłem jednak ustalić przyczynę jej śmierci. Zmiażdżona krtań, czyli dość prymitywne, ale jakże skuteczne zagranie. Zbliżyłem się do swojego towarzysza, starając się robić to w miarę cicho, jednak ból stawów z powodu szykujących się zmian pogodowych szybko uniemożliwił mi stwarzanie chociaż pozorów, że potrafię być cicho. Z tego powodu od razu wbiły się we mnie błękitne i puste ślepia, a serce dosłownie podskoczyło mi do gardła. Łańcuchy wytrzymały całą noc i dalej znajdowały się na ciele basiora, trzymając jego łapy oraz pysk przed ucieczką i rozpoczęciem krwawych łowów, których pierwszą ofiarą byłbym ja. Mimo wszystko z gardła Maluma nie wydał się nawet cichy pomruk zwiastujących warczenie czy wolę walki. Po prostu obserwował mnie, tylko pustka znajdująca się w jego oczach świadczyła o tym, że nie jest on przy swoich zmysłach. Mimo wszystko postanowiłem spróbować nawiązać z nim logiczny kontakt.
- Wszystko dobrze? – powiedziałem, zmniejszając jeszcze między nami dystans.
Stanąłem na granicy krwawego śniegu, mając gdzieś nadzieję, że będzie to bezpieczny dystans między mną a towarzyszem i obserwowałem jego reakcję. Co było dla niego nietypowe, w żaden sposób się nie rzucał. Nie słyszałem jednak od niego nawet odpowiedzi. Po chwili jego wzrok ze mnie zszedł na znajdujące się za mną drzewa. Dopiero wtedy usłyszałem charakterystyczny warkot, a jego ciało ruszyło przed siebie, rozłamując łańcuchy na drobny pył. Uświadomił mi tym to, że cały czas był w stanie się ich pozbyć, tylko po prostu chciał mi zapewnić coś w stylu komfortu, że na mnie nie skoczy w celu rozszarpania mnie. Mimo wszystko zastanawiało mnie, co sprawiło, że jego ranne ciało zerwało się do biegu i niepewnie zerknąłem za siebie, z jednego szoku przechodząc w drugi. On gonił wilka. Od roku nie widziałem żadnego, a ten pierwsze co robi, widząc jakiegokolwiek, to przegania go. Chociaż ciężko to nazwać przeganianiem, on go gonił z wyszczerzonymi zębami, ewidentnie chcąc zatopić w jego ciele swoje kły. Byłem niemal wryty w ziemię, nie wiedząc, co powinienem w tym momencie zrobić. Nie dogoniłbym ich, ale jednocześnie nie chciałem, żeby Malum zrobił komuś krzywdę, zwłaszcza że nie wydawało się, że ma on wobec nas jakieś złe zamiary.

< Ktoś? >

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 1009
Ilość zdobytych PD: 504 + 5% (25) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 529

Brak komentarzy

Prześlij komentarz