- Oh, już jesteście! - oboje odwrócili się w jej stronę i przed szczeliną wylotową lecznicy stała Lonya. Perfidnie uśmiechając się, zerkała to na Atrehu, a to na swoją pomocnicę.
- Tak, przyprowadziłem Twoją dodatkową parę łapek z powrotem. - Powiedział z uśmiechem Atrehu, na co Lonya zareagowała dość cichym chichotem. A potem, jak gdyby nigdy nic, stanęła między basiorem, a małą Itami, którą później popchnęła zachęcająco w stronę lecznicy.
- No, już moja droga. Pacjent wypytuje o Ciebie.
~ Itachi? No tak! Itachi... miałam się nim opiekować.
Zbliżywszy się do basiora, zauważyła, że tym razem powitał ją nieco cieplejszym wzrokiem, albo tylko się jej tak wydawało. Ogon podskoczył momentalnie, zdradzając jego emocje. - odkąd poznała Itachiego, wydawał się skryty w swych uczuciach, a o pozycji zamkniętej, niechętnej do obcowania z innymi, nie trzeba było wspominać.
- Cześć z powrotem, Itachi. - z uśmiechem podeszła do pacjenta, wzrokiem zbadała zabandażowaną kończynę, i nie oglądając się na niego, zapytała. - Jak biodro?
- Nie narzekam, ale nie mogę znieść ciągłego leżenia... - burknął dość narzekająco. - Ciągle myślę o tym, aby w końcu sobie gdzieś pójść.
Itami pokręciła głową z niezadowoleniem i powiedziała poważnie.
- Itachi, nie narzekaj! Ciesz się, że złamałeś szyjkę kości udowej, a nie co innego. Na przykład karku! Ledwo cię poznałam i już musiałabym cię odprawiać na tamten świat.
Po złożonej reprymendzie, Itami wróciła do wykonywania swych codziennych obowiązków: Podawanie pacjentom leki, sprawdzanie opatrunków i ocenianie, jakie rokowania mają pacjenci, ale największą jednak uwagę poświęcała Itachiemu. - zerkała co jakiś czas na niego, pytała co chwilę, czy mu czegoś nie brakuje, ale nawet ona zastanawiała się, czym to jest powodowane. Itachi jest takim samym pacjentem, jak, na przykład, ta wadera obok za ścianą, którą przyprowadzono do tutaj tydzień temu, z dolegliwościami okolic kobiecych. - ból przy oddawaniu moczu i krew występująca w nim, a także komplikacje wewnętrzne, które mogą doprowadzić nawet do bezpłodności. A mimo tego... Itachi miał w sobie coś takiego, że nie potrafiła zostawić go bez swojej uwagi.
~ Co jest? Najpierw Atrehu, teraz Itachi? - zadrwił z niej jej wewnętrzny głos i lekceważąco potrząsnęła głową. Dość! Atrehu jest ciepłym, uczuciowym i przyjacielskim basiorem, a Itachi spokojnym oraz - według jej punktu widzenia. - uczynnym osobnikiem. Nie zapomniała tych jagód i miodu, którymi objadała się do utraty przytomności. Chwila ich pierwszego objęcia. - nadal miała w pamięci zapach jego futra. Taki świeży, naturalny i przyjemny dla nosa. Obaj panowie są czarujący i mega przystojni, ale to z Atrehu spędziła upojną chwilę i na myśl o nim, czuła, jak delikatne skrzydła motyla łaskotają ją w żołądku. - nie mówiąc już o tym, że całe jej ciało drżało, gdy wspominała tamten dzień.
Gdy uporała się z innymi, bardziej poważnymi pacjentami, wróciła do Itachiego. Był wyraźnie przygnębiony obecną sytuacją, ale samica nie mogła nic poradzić, mogła jedynie pocieszyć go jakąś historią, albo pieśnią, której nauczył ją Naharys. Opiewała ona bohaterskie czyny wilków z północy i liczne ich podboje, ale zanim zaczęła, w progu stanął Atrehu oraz dotarł do niej także fakt, że słońce już chyliło się ku zachodowi.
~ Rety, ale ten czas szybko mija. - pomyślała zaskoczona i też lekko zaniepokojona obecnością basiora. Rudy samiec trzymał w pysku dwa zające i wtedy Itami uświadomiła sobie, jak bardzo jest głodna.
- Witaj ponownie. - przywitał ich ciepłym tonem. - Itachi, masz ochotę na zająca, bo złapałem jego dla ciebie.
- Oh, szczerze, nie spodziewałem się tego. Dziękuję, chętnie zjem. To żarcie z lecznicy jest takie mdłe...
Itachi urwał natychmiast, gdy spostrzegł u Itami zaborczość w jej oczach, ale potem zaśmiała się głośno, życząc mu przy tym "smacznego". Atrehu potem zaciągnął ją do kanciapy.
- Noo więc... - Itami chciała zacząć, ale na myśl o tym, jak miałaby odwdzięczyć się basiorowi za pomoc jej macosze, przeszywały ją dreszcze. - Jakiej zapłaty ode mnie oczekujesz za pomoc? - spytała dość niepewnie, a każde słowo wypowiadała z pojękiwaniem, jakby się spodziewała jakiejś kary.
Atrehu natomiast zaśmiał się głośno i wesoło.
- Kolacja ze mną wystarczy. I może jakaś... - rzekł tym swoim, jakże dobrze rozpoznawalnym, zawadiackim tonem, a oczy zaś czarowały gorącym płomieniem.
- Tak?
- ... jedna z twoich słynnych pieśni? - dodał i oblizując swym długim językiem usta, wyszczerzył się uwodzicielsko.
Dreszcze minęły, tak szybko, jak się pojawiły, a na ich miejscu zapanował spokój i pewien rodzaj ulgi... Bogowie, bardzo tego pragnęła, ale Atrehu... cóż... on ma już swoją miłość, na której musi się skupić. Obiecała sobie, że póki co, nie będzie się mieszać między nimi.
- Niech będzie.
Następnie, jakby zastanawiając się, co takiego Atrehu chciałby od niej usłyszeć? Jakieś pieśni miłosne, przeplatane wątkami dramatycznymi, albo jakieś wojenne kawałki z uczuciem w tle? Itami nabrała powietrze w płuca i już miała zacząć śpiewać, gdy nagle basior przerwał.
- Chodź do mnie...przytul się...
Atrehu objął ją mocno swą masywną łapą, aż jej policzek spoczął na jego gorącej piersi. - wtuliła się w jego futro, jak mała waderka w poduszkę. - rytm jego serca był dla niej, niczym najpiękniejsza melodia, która sprawiła, że czuła się bezpieczna. Ważna? Nie, może nie tak ważna, jak Tsumi. To serce bije tylko dla niej. Nie dla Itami.
- Miłość kluczem jest, do drzwi bycia lepszym, ale czy każdemu na tym zależy? Przestańmy walczyć o błahostki, zacznijmy budować to, co piękne, nie oglądajmy się wstecz. Miłość lekiem jest, ale czy każdy zna na nią receptę? Nienawiść niczym wirus, niszczy w nas piękno, ale czy każdy chce się z niej wyleczyć...- Itami, wybacz, że przerywam. A znasz coś weselszego? - zapytał Atrehu, głaszcząc ją pieszczotliwie po ramieniu.
- Hmmm daj mi pomyśleć... - odparła i w pamięci zaczęła przekopywać się za odpowiednią pieśnią.
- Ja jestem ja, ty jesteś ty. Czy jest między nami jakaś różnica? Powiem Ci, kochanie. Podnieś głowę i spójrz mi w oczy, a ujrzysz jeden blask, jedno uczucie. Przyciśnij ucho do mej piersi, jedno serce, jeden puls. Wszystko jest u nas takie same.I tak Itami, wyśpiewując kolejne zwrotki, niemalże zapomniała o całym świecie. - Nawet o swej macosze. Chciałaby jak najdłużej zostać w tej pozycji. Tulić się do samca. - którego uważa za przyjaciela, ale czy te uczucie wypiera coś mocniejszego? Nie była pewna tego, co czuła. Atrehu i Itachi. Atrehu mówił jej kiedyś, że potrafi zbajerować niejednego samca, a tym czasem czuła się, jakby zamieniła się z nimi miejscami. Od tych zagwozdek zakręciło się jej w głowie, znużyło ją zmęczenie. Gdy skończyła śpiewać, jedynie czego chciała, to zjeść coś i pójść do jaskini.
Księżyc i słońce jedynymi są gwiazdami, ale jedno z dwóch jest tą wyjątkową. Jesteś moim słońcem.
Ja jestem ja, ty jesteś ty. Czy jest między nami jakaś różnica? Zdradzę ci sekret, skarbie. Nie bez powodu nasze serca biją jednocześnie. Powiedz mi proszę, czy to jest powód do poróżnień?
- Itami? - zaczął Atrehu po chwili ciszy, jaka nastała po odśpiewanej pieśni. Itami drgnęła, wynurzona częściowo z otchłani snu.
- Tak? - odparła, pocierając oczy przegubem nadgarstka, ziewnęła głośno.
- Powiedz... czy... - rzekł basior niepewnie, jakby chciał zadbać o odpowiedni dobór słów. - Czy twoja macocha uważa mnie za zdrajcę?
Itami odsunęła policzek od klatki piersiowej Atrehu i spojrzała mu w oczy. - były nieco przygaszone, zmartwione.
- Nie, skądże... dlaczego tak sądzisz?
- Widziałem, jak na mnie spogląda. Jak na mordercę, drania i szubrawca.
Itami uniosła uszy.
- Ah, o to ci chodzi. Ona... po prostu... no... nie wiem, jak Ci to wyjaśnić. Ja wiem, że nie każdy wierzy w twoją niewinność... powiem więcej. Jest więcej niedowiarków, bo chcą wierzyć w to, co chcą, ale ja i cała moja rodzina wierzymy w ciebie. Zdajemy sobie sprawę, jaki jesteś. Prędzej sobie od pyska odejmiesz, aby dać komuś, bardziej potrzebującemu, a dla szczeniąt zachowujesz się, jakbyś był ich drugim ojcem. Zuri to widzi, gdyż ślepa nie jest i do tego bardzo mądra. Nie wierzy w puste bełkoty, tylko w fakty i dowody. A ten dowód otrzymała, widząc, że bywasz przy mnie, chronisz od krzywdy, za co jestem ci bardzo wdzięczna. Ona z pewnością też.
- No dobrze... - westchnął basior i spuścił wzrok. - Dziękuję, że mi to mówisz. Na prawdę wydawało mi się, że Zuri uważa mnie...
- Nie uważa! - Chwyciła jego podbródek i spojrzała mu prosto w oczy. - Ja też cię nie uważam za... wiesz... nie pozwól sobie wmawiać, że jest inaczej. - Jej głos trząsł się przy każdym wypowiadanym słowie i była zła na siebie, że w takich momentach, jej elokwencja spadała do poziomu zero. - Atrehu...
- Już, już... nic nie mów. Wierzę ci. - Basior zbliżył swoje usta do jej, wystawiając lekko koniuszek języka. Wraz z pocałunkiem ich języki się złączyły, wręcz tuliły do siebie. Itami poczuła, jak przyjemny gorąc uderza w jej ciało, zrodzony w klatce piersiowej i zjeżdżający w dół. Rozkoszowała się jego smakiem, a co najlepsze, Atrehu nie miał zamiaru ustępować, tylko drążyć dalej, ale pewna jego część powiedziała mu, że tutaj leży granica między ich przyjaźnią, więc odsunął usta od niej.
- Itami, tak się cieszę!
Itami oblizała usta, przegryzła dolną wargę.
- Z czego się tak cieszysz? - zapytała.
- Że wierzysz we mnie.
- Polecam się na przyszłość. A ten pocałunek... potraktuj jako zapłatę. - dodała, wystawiając w jego stronę koniuszek języka. - A teraz zabierzmy się za tego zająca, bo nam ucieknie.
~ Jakiś czas później~
Atrehu wyszedł z lecznicy, tłumacząc się, że musi iść do Tsumi, więc pożegnał Itami dość ciepło. Itachiego również - Itami miała nadzieję, że się kiedyś zakumplują. Następnie, z widocznym uśmiechem na pyszczku, podeszła do Itachiego, aby sprawdzić, co u niego.
- Już zbliża się noc. Zając smakował? Zaraz będę musiała się zbierać do siebie, mam nadzieję, że nie umrzesz z tęsknoty za mną! - żartobliwie trąciła go łapą w bark.
- Tyle nocy przeżyłem, to i tę spokojnie przeżyję. - odparł ze spokojem, ale Itami miała nadzieję, że zmusi się do lekkiego uśmiechu. Niestety, nie tym razem.
- Pewnie! - odparła entuzjastycznie unosząc uszy. - Jesteś twardym gościem, dasz radę!
Przed wyjściem, sprawdziła dokładnie jeszcze raz, czy wszystko dobrze u reszty pacjentów i spełniła ich ostatnie prośby i potrzeby.
- Itami? - odezwał się nagle Itachi. - czy mogłabyś jeszcze posiedzieć chwilę ze mną?
Itami już była tak zmęczona, chciało się jej ziewać, ale nie mogła odmówić pacjentowi jego prośby.
- Pewnie, że tak! - usadowiła się obok Itachiego, przyglądając cię morskiemu błękitowi jego oczu.
<Itachi?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1669
Ilość zdobytych PD: 834 PD + 5% (41 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 1646
Brak komentarzy
Prześlij komentarz