- Exan, przepraszam, ale nie mogę zajmować się dłużej małym.
- Żartujesz sobie? Zostawiasz mnie samego?!
- Mam pacjentów. Nie mogę go ze sobą zabrać do lecznicy. Zarazi się czymś, a wtedy Renee urwie nam te zakute łby. Poza tym nie będę młodemu ryć psychiki flakami i wystającymi kości. Nie zostawię Itami samej. Jest dobra, ale nie da rady ogarnąć wszystkiego sama.
- Ech... rzeczywiście to są argumenty nie do podważenia. - Naharys wiedział, że jego pozycja jest dość kiepska.
- Zróbmy tak. Zajmij się małym jeszcze przez dwie godziny, postaram uwinąć się, jak najszybciej i Cię zmienię. W ramach zadośćuczynienia biorę brzdąca do siebie na noc.
- Na noc? Od kiedy jesteś taka hojna wobec dzieci? - Naharys zaśmiał się głośno.
- Powiedzmy, że jestem miłośnikiem kompromisów.
Zanim jednak dotarło do basiora, że w późnym popołudniu jest jednak większa szansa, że raczej lecznica jest wolna od pacjentów i w pewnym momencie, Naharys ostro wkurzył się na Lonyę, że go tak wkręciła. Z drugiej strony, to że była wolna od pacjentów, nie oznacza, że Ci, co wymagają większej opieki, nie zwalnia ją z obowiązków. W ostatecznym rozrachunku wybaczył siostrze i spojrzał na bawiącego się w najlepsze małego brzdąca.
- No dobrze, co więc chciałbyś robić, Niko?
Mały wilk spojrzał na niego w lekkiej zadumie, jakby szukał w pamięci sposobu na dobrą zabawę.
- Sam nie wiem. Pobawię się może w tego " Łapacza" to jest mega wciągające.
- A może tym razem ja zaproponuję jakąś zabawę? - wtrącił się Exan dość łagodnym tonem, ale także z nutką luźnego przekonania. - Znam dobrą, idealną dla dwóch wilków zabawę, którą znam ze swoich stron. Nazywa się " Prawdy i kłamstwa". Polega to na odgadnięciu, czy dana osoba kłamie, czy też mówi prawdę.
- A skąd ja mogę wiedzieć, kiedy będziesz kłamał? - zapytał Niko.
- Można się tego nauczyć. Pokażę Ci, jak rozpoznać kłamcę. Chcesz? - Naharys zniżył się, aby wzrokiem dorównać oczom Niko. Miały piękną, ametystową barwę.
Szczeniak podrapał się chwilę po głowie, westchnął cicho, zastanawiając się chwilkę, ale Naharys był pewien, że nie będzie musiał zbyt długo czekać, bo Niko odparł.
- Zgoda!
Naharys zapoznał szczeniaka z zasadami i dla przykładu zademonstrował mu, jak powinna ona wyglądać. Uczestnicy nie spuszczają z siebie wzroku, bowiem na tym to polega - rozpoznać kłamstwo.
- Jeśli utracisz ze mną kontakt wzrokowy, mogę mieć pewne wątpliwości, że nie mówisz mi całej prawdy. - wytłumaczył Naharys cierpliwie. - A resztę dowiesz się w trakcie zabawy. Gotowy?
- Tak! - zawołał rozentuzjazmowany Niko.
- Pamiętaj! Kontakt wzrokowy. - upomniał go spokojnie Exan, gdy ten zauważył, że szczeniak pokierował wzrokiem gdzieś indziej.
- A więc... Gdy byłem mały, jadłem sporo jagód po których bardzo bolał mnie brzuch. - powiedział basior, będąc ciekaw, czy Niko będzie miał na tyle bystre oko, że dostrzeże jakiś znak, świadczącym o kłamstwie.
- Hmmm... kłamstwo?
- Dlaczego tak uważasz?
- No bo... skoro bolał cię po nich brzuch, to czemu więc jadłeś je i jadłeś?
- Noo... słuszna uwaga, ale to nie na tym to polega. Masz odczytać z ruchów mego ciała, czy mówię prawdę. Ale tak! Masz rację, to było kłamstwo. Teraz ty.
Basiorek zastanowił się chwilkę, przymrużając lekko lewe oko i westchnął cicho.
- Lubię stokrotki - powiedział, nie spuszczając oczy z Naharysa, który badawczo się mu przyglądał, starał się wychwycić coś, co da mu powody do podejrzeń. Jednak nic takiego nie ujrzał.
- Prawda? - spytał więc, gdyż taka była zasada.
- Tak! To prawda!
Naharys i Niko migiem złapali wspólny język, nawet był z siebie dumny, że zdołał zapewnić brzdącowi popołudnie pełne rozrywki i ciekawej zabawy. Długo wymieniali się słowami, za którymi stało kłamstwo, czy też szczera prawda, ale basior lubił myśleć, że dzięki temu, przyswoił młodemu ważną lekcję.
- A teraz uważaj: W trakcie polowania udało się mi ujrzeć białego kruka, który z wyczekiwaniem spoglądał na możliwy posiłek. Kruk ten miał czarne końcówki na piórach, a na nóżce widniała szrama.
Niko, w czasie, gdy Naharys opowiadał to i owo, starał coś wyczytać z jego mowy ciała. Naharys przebierał łapami, kręcił oczami od czasu do czasu - to jednak wystarczyło, aby Niko rozpoznał w nim kłamcę.
- Kłamstwo! Ty kłamiesz!
- A dlaczego? - zapytał Naharys, wyczekując w duchu prawidłowej odpowiedzi ze strony malca.
- Nie utrzymywałeś kontaktu wzrokowego, a twoje łapy jakoś tak dziwnie się wierciły.
- Dobrze! - zawołał i poczochrał młodego po brązowej czuprynce. - Teraz twoja kolej.
Naharys, tym razem dostrzegł sygnały, jakie wysyłał mu szczeniak. W trakcie swej przemowy, lekko poczerwieniały mu policzki, jego kontakt wzrokowy, a kącik ust po lewej stronie, dziwnie się unosił.
- Kłamiesz. Wiesz dlaczego? Czerwienisz się, nie patrzysz na mnie, wiercisz się niespokojnie.
- Kurczę pieczone, muszę poćwiczyć.
Naharys zaśmiał się wesoło.
- Mam nadzieję, że będziesz ćwiczył, jak rozpoznać kłamcę, a nie, jak być kłamcą?
- No, jak rozpoznać właśnie. - odparł żywo basiorek.
- I znowu kłamiesz! - roześmiał się basior.
- Kurczę pieczone, razy dwa! - burknął Niko.
W ramach końcowych, wymienili się jeszcze dwoma zdaniami i wyszło, że obaj kłamali, ale było przy tym mnóstwo śmiechu i zabawy, a uśmiech na pyszczku Niko sprawił, że Naharys w pewnym sensie był dumny z siebie, że sprostał wyzwaniu, jakie wiąże się z opieką nad szczeniakiem. Stwierdził, że nie to proste zadanie, ale przyznasz mój czytelniku, że Naharys poradził sobie całkiem, całkiem. Wiedział bowiem, że opieka, to nie tylko zapewnienie Niko wyżywienia i spokojnego snu - to też odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo. Za bezpieczeństwo osoby, która nie jest w stanie się obronić.
Gdy skończyli zabawę, Naharys spoważniał i spojrzał Niko prosto w oczy.
- Niko, chcę, abyś wiedział, że nie bez powodu nauczyłem cię tej zabawy. Życie każdemu z nas, prędzej czy później, nakazuje kroczyć ścieżkami nie do końca bezpiecznymi i prostymi, jakbyśmy sobie tego życzyli. Wiedz, że w swoim życiu spotkasz wiele wilków, ale to od ciebie zależy, czy rozpoznasz w nich prawdziwych przyjaciół, czy przebiegłych kłamców, a uwierz mi, że tych dwóch jest znacznie więcej.
- Dobrze, postaram się uważać...
- Nie masz się starać. - odparł stanowczo basior. - Musisz na siebie uważać. Zgoda?
- Tak. Zgoda.
Lonya wróciła pod wieczór nieco zrezygnowana po południowej, skończonej pracy, a że starczyło jej energii, aby zająć się młodym, rzekła z usilnym entuzjazmem.
- No to co? Zmiana warty, bracie? Maszeruj do tej swojej Piny, a ja zajmę się malcem.
- Nie ma mowy. Zostanę z tobą, bo siedzimy w tym razem.
<Lonya?>
PODSUMOWANIEIlość napisanych słów: 1100
Ilość zdobytych PD: 550 PD + 5% (27 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1660 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz