-Jak to pięknie brzmi… - rozmarzyłam się, wyobrażając sobie, przyszłe zabawy lub nauki z rodzeństwem. Miałam ochotę skakać z radości, jednak mój entuzjazm szybko przytłumił ból. Po dosłownie sekundowym grymasie spowodowanym gwałtownym ruchem podeszłam przytulić się do basiorów, ciesząc się z nimi, z dobrej nowiny.
< Time skip – kilka dni później, jaskinia medyków >
− Shori, pamiętaj, że nie wolno Ci jeszcze nadwyrężać barku, a o lataniu już nie wspomnę. – oznajmiła Lonya, medyczka w naszej watasze. Byłam pod jej opieką przez ostatnich kilka dni. Nic poważnego, po prostu chodziło o „szczenięcą żywiołowość” i ryzyko przesilenia się. Przytaknęłam skinieniem głowy, nudziło mnie już leżenie, albo gra w „młyna”, choć przez pierwsze kilka godzin przesuwanie kamyków po narysowanej na ziemi planszy, było niezwykle ciekawe. Wadera westchnęła, rozumiejąc moje położenie. Usiadła naprzeciw mnie, po czym spojrzawszy mi w oczy, powiedziała:
− Wiesz, że nie mówię tego, by zrobić Ci na złość.
− Wiem… − powiedziałam, uśmiechając się delikatnie do wadery, na co ta odpowiedziała mi tym samym. Przytuliła mnie ostrożnie, po czym oznajmiła:
− Za kilka minut przyjdzie po Ciebie Pina. Wrócicie razem do domu, a jeśli będziesz się oszczędzać jeszcze przez trzy dni, to gdy przyjdziesz do mnie na zdjęcie opatrunku i kontrolę, pozwolę ci wrócić do lekkich treningów lub dłuższych spacerów. – Na słowa wilczycy zaiskrzyły się aż moje znaki, a ja sama poczułam wewnętrzną determinację, by wytrwać jeszcze te kilkadziesiąt godzin.
− Jak tu wrócę, to wyciągnę Cię na spacer po wybrzeżu. –Zameldowałam z radością, spoglądając na lisicę, na co ta się zaśmiała i poczochrała mnie po grzywce.
− Z chęcią. Poszukamy bursztynów. – powiedziała i puściła mi oczko. W tym momencie w progu jaskini stanęła Pina.
−Mamo! – potruchtałam do wadery na trzech łapach, chcąc nie nadwyrężać jeszcze barku. Wtuliłam się w jej pierś – Tęskniłam.
− My za tobą też. – powiedziała, całując mnie w czoło, po czym spojrzała z wdzięcznością na Lonyę.
− Jak się czujecie? Bardzo urośli? – zaczęłam obsypywać wilczycę pytaniami, na co obie dorosłe się zaśmiały. Szybko wymieniły się paroma zdaniami, po czym spacerkiem ruszyłyśmy z Piną do domu. Po drodze dostałam wszystkie odpowiedzi, burę oraz nieco rad, jak opiekować się rodzeństwem. Gdy tylko wróciliśmy, przywitał nas rozczulający widok…
Naharys drzemał z maluchami na piersi. Grzechem było ich budzić. Stwierdziłyśmy więc z Piną, że nie będziemy im przeszkadzać i zajmiemy się czymś, przed jaskinią. Padło na kółko i krzyżyk, albowiem, nadeszło przedwiośnie i spory skrawek ziemi przed naszą jaskinią był dość suchy, by móc usiąść i nie brudzić sobie zbytnio sierści.
<Naharysie?>
Jak się spało?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 427
Ilość zdobytych PD: 213
Obecny stan: 685
Brak komentarzy
Prześlij komentarz