Był to początek tego dnia, a ilość problemów Yneryth’a jednak nie chciała maleć, wręcz przeciwnie. Cała ta iście niebanalna sytuacja, powoli przerastała go. Nigdy nie spodziewał się, że życie w stadzie jest tak irytujące, męczące, a zarazem dziwnie przyjemne, na jego dziwny specyficzny sposób bycia. Rozmowa z Tsumi była zdecydowanie najkrótszą rozmową i najprzyjemniejszą, ze wszystkich, które dziś odbył, ale coś było nie tak. Basior nie rozumiał czemu wadera, od której było czuć zmieszane zapachy innych wilków, w dość dużej ilości, siedzi sama, na środku pustej polany. Wilk nie rozumiał czemu była smutno-zniechęcona, żaden inny wilk tak się nie zachowywał, nawet on sam nie jest tak, nie czuły i zamknięty na innych. Badawczo obrócił się wzrokiem za waderą. Ujrzał coś, co wcale mu nie pomogło, widział, jak Tsumi dreptała smutnym i powolnym krokiem, w nie znanym mu jeszcze kierunku. Cała analiza wadery, zupełnie nic mu nie dała. Na dodatek zostało mu najważniejsze pytanie, co ona robiła tu sama. Nie miał już siły o tym myśleć, miał swoje inne problemy. Na dodatek niepokoiło go, że komuś udało się obejść jego instynkt. Yneryth nie wiedział, czy to wina tego, że jest za słaby, czy tego, że z nią było coś nie tak. Otrząsnął się i odwrócił wzrok z powrotem do przodu.
Jednoznacznie potrzebował odpoczynku oraz samotności. Z tego dnia wyciągnął już dużo wniosków, ale dalej nie był nimi wystarczająco zadowolony. Widząc resztki śniegu, trawę, drobne kałuże, podziwiał, jak przemija zima. Podjął decyzję, na szczęście nią nie musiał się przejmować, było to tak oczywiste, że wilk nie widział innej opcji. Zamierzał zasnąć pod tym drzewem i obudzić się wieczorem, nic nie stało mu już na drodze. Basior rozejrzał się czy nikt go nie widzi, niestety było tu pełno wilków, co było minusem, jak i plusem tej sytuacji. Nigdy wcześniej nie odważyłby się spać na środku takiej polany, ale teraz wiedział, że jak coś będzie mu zagrażało, może liczyć na innych. Był to nonsens dla Yneryth’a, dlaczego wilki, które nie mają pojęcia, kim jest, pomagają mu, a tym bardziej, dlaczego pozwoliły mu tu zostać. Położył się pod drzewem i jak za starych dobrych czasów sam sobie życzył:
- Kolorowych snów Yneryth. - w głowie, usłyszał głos Eleshara, nigdy tak dobrze, go sobie nie wyobraził, jak teraz.
Księżyc właśnie wschodził, na niebie, było widać pojedyncze chmury. Wilk obudził się sam z siebie, spojrzał w górę i zobaczył swój ulubiony widok, był to księżyc. Basior leżał w miejscu i podziwiał go jak za dawnych szczenięcych lat. W otoczeniu ciszy i harmonii otaczającej go nagle coś ją zerwało. Dźwięk rozdarł okolicę i powietrze, było to wycie wilka. Yneryth mógł zareagować tylko w jeden sposób:
- Yyyy, a było tak dobrze. - warknął z niechęcią, wstając.
Zastanawiał się, który z jego nowych „przyjaciół” jest taki zabawny. Emocje basiora było mocno zmieszane, wilk, który zawył, miał szczęście, że był w odpowiedniej odległości. Wilk udał się za resztkami śladu, który pozostawiła Tsumi, może nie wróciła do domu. Wadera bardzo go zainteresowała, ponieważ nie mógł się pozbyć jej ze swojej głowy, wciąż i wciąż, czemu jej nie zrozumiał, co skrywała pod swoim brązowym futrem mała wadera. Musiał się dowiedzieć, ponieważ nie dawało mu to spokoju. Szedł i szedł, w głąb ciemnego gaju. Po pół godzinnej drodze trop Tsumi się urwał. Basior stanął w miejscu zniesmaczony i zdenerwowany, znów znikł mu wilk sprzed nosa. Był to już drugi raz, uniósł pysk do góry, zamknął oczy i skupił się na zapachu wadery. Niestety nie wyczuł jej, tym razem to nie jego wina, dobrze pamiętał, że ona pachniała wieloma wilkami, nie było szans, by ją wywęszył. Yneryth wrzał już wewnątrz, wypełniony wszystkimi emocjami, które go wypełniały.
Usłyszał szelest, w niewielkiej odległości od niego, zauważył królika. Wilka stwierdził, że historia znów zatacza koło. Nie wierzył w los, więc nie zrobił tego tak jak za młodości, był oryginalny. Skupił się na wszystkich negatywnych emocjach, po chwili usłyszał tylko pisk królika rozrywanego żywcem, na dwa kawałki. Powiedział krótko:
- Pysznie, tego mi dziś brakowało. - powiedział, otwierając oczy i rozkoszując się widokiem rozlanej krwi.
Księżyc powoli zachodził, a wilk był już najedzony. Niestety, musiał po sobie posprzątać, dwa kawałki kamieni, skrzyżowane 30 cm nad ziemią, w miejscu, w którym królik zawisnął w powietrzu. Był to jeden z najdłuższych dni tego roku. Yneryth stwierdził, że nie będzie spał w jaskini, jak inne wilki, on jest samotnikiem, skierował więc swoją podróż z powrotem na polanę, gdzie zamierzał przespać najjaśniejszą porę dnia, a następnie udać się, by porozmawiać z alfą i przekazać informację o wykonaniu rozkazu.
Znajdował się już pod drzewem jabłoni, które nie wyglądało, już tak majestatycznie, o wschodzie słońca, jak w nocy. Położył się i zasnął. Nie minęło wiele czasu. Basior zbudził się, gdyż słyszał delikatne powolne kroki, nie sposób, by było, żeby ich nie wyczuł, coś lub ktoś, zbliżało się i nie próbowało ukrywać swoich dźwięków. Po chwili Yneryth przypomniał sobie, że wie, kto chodzi w ten sposób, wczorajszego dnia. Tsumi, dosłownie takim krokiem znikała na skraju lasu. Za sekundę miał się dowiedzieć, czy się nie pomylił i czy to naprawdę ona. Ku swojemu zdziwieniu nie pomylił się, to była ona, zaskoczony przywitał się:
- Widzę, że lubisz to miejsce, mi też się spodobało. Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że tu jestem. -powiedział zmieszany, gdyż nie wiedział, jak powinien zareagować.
Tsumi ?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 870
Ilość zdobytych PD: 435
Obecny stan: 1153
Brak komentarzy
Prześlij komentarz