Strażnik akurat patrolował tereny watahy. Znajdował się w lesie Forêt de Vie tuż przy zachodniej granicy. Basior rozkoszował się promieniami słońca, które sprawiały, że początek zimy stawał się przyjemniejszy. Cieszył się z przyjemnej pogody, jednak zachował typową dla siebie poważną twarz. Stąpał twardo po leśnej ściółce, depcząc pozostałe po jesieni brązowe już liście. Co jakiś czas przystawał, żeby monitorować nietypowe zachowania istot wokół. Przyszedł czas na kolejną taką przerwę od marszu. Rodrigo ukrył się między drzewami i znieruchomiał. Wpatrywał się w jeden punkt przed nim. Była to technika zwiadowcza, której nauczył go jeszcze ojciec. Wpajał synowi, że obserwując jeden punkt, dostrzeże każdy ruch wokół siebie. Był to zdecydowanie lepszy sposób niż błądzenie wzrokiem. Rod stał nieruchomo, żeby z kolei inni nie zauważyli go tym samym sposobem, chodziło w końcu, żeby wyczuć poruszanie się obcych.
Stał kilka minut. Kiedy już chciał pójść dalej, gdyż stwierdził, że nic się nie dzieje, zauważył kątem oka coś po swojej prawej. Delikatnie obrócił się w tamtą stronę, żeby przyjrzeć się zjawisku. Kilka metrów od niego szedł powoli stary wilk. Rozglądał się niepewnie, jednak nie zauważył czarnego samca, który już szedł w jego stronę.
- Przepraszam, znajduje się pan na terenach Watahy Re... - zaczął Rodrigo.
- Ojojoj, nie szukam żadnego re, młodzieńcze... Szukam Groty. - starcowi drżał głos, jednak wilk był bardzo spokojny i uśmiechnął się do strażnika.
- Em... Nie wiem, o jaką grotę chodzi, ale znajduje się pan na terenach innych wilków. - "młodzieniec" próbował inaczej wytłumaczyć sytuację przybyszowi.
- To nie jest jakaś grota, to Grota. - poważnie oznajmił starzec.
Rodrigo spojrzał na niego jak na wariata. Czuł się dziwnie, zastanawiał się, czy to nie jest jakiś żart i zza krzaków zaraz nie wyskoczy Diegore, który oznajmi mu, że został wkręcony.
- Proszę pana... - odezwał się po kilku głębszych wdechach.
- Nie musisz się zwracać tak oficjalnie, młodzieńcze... Jestem Bizarre.
- Dobrze... Bizarre. Pomóc panu... Znaczy ci... W jakiś sposób? - zająknął się Rod.
- Już mówiłem. Szukam Groty. - wyszczerzył się do strażnika.
Rodrigo westchnął i nakrył oczy łapami. W końcu zebrał myśli i spojrzał na Bizarre'a.
- Dobrze. Grota. Jak ją znajdziemy? - zapytał.
- Jak ją znajdziemy, dam ci nagrodę. - starzec pokazał cztery niewielkie kamienie w kolorze zieleni. Były nienaturalnie gładkie, Rodrigo nie miał pojęcia, czym są. Jednak nie na taką odpowiedź liczył i musiał walczyć ze sobą, żeby pozostać opanowanym.
- Bizarre. - wbił wzrok w oczy przybysza. - Jak mamy dotrzeć do twojej Groty?
- To proste. Wystarczy poszukać.
Rodrigo uśmiechnął się nerwowo. W myślach powtarzał sobie "Pamiętaj, że jest stary i słaby. Pamiętaj, że jest stary i słaby".
- Dobrze, to proszę prowadzić. - oznajmił.
Starzec ochoczo zwrócił się w stronę terenów watahy i zaczął dziarsko maszerować. Rodrigo zmarszczył czoło, jednak pomyślał sobie, że intruz pod jego nadzorem nie wyrządzi żadnych szkód. Szli kilka minut, aż zbliżyli się do jaskiń członków watahy. Starzec zatrzymał się przed jaskinią Tarou, Hinaty i Bai Langa.
- To ona. - oczy aż mu się zaświeciły.
- Proszę pa... Znaczy Bizarre. - poprawił się Rod. - To nieporozumienie. To prywatne mieszkanie trzech basiorów, z pewnością nie jakaś Grota.
Starzec tylko się uśmiechnął i wszedł do jaskini.
- Hej! Proszę opuścić tę jaskinię. Wyprowadzam pana z terenów watahy. - rzucił ostro i zatrzymał starca.
W środku "Groty" nie było jej lokatorów. Nie było tam też nic takiego, co mogłoby sprowadzić tam obcego wilka. Starzec wziął głęboki wdech i głośno odetchnął.
- Jak przyjemnie... - rozmarzył się, jakby samo powietrze dawało mu jakieś korzyści.
Rodrigo kompletnie nie wiedział już, co się dzieje. Może wilk był chory psychicznie?
- Pora wracać. - objął Bizarre'a i wyprowadził go z jaskini, używając siły.
Strażnik prowadził starca aż do zachodniej granicy, przy której go spotkał.
- Dalej możesz iść sam. - Rodrigo w końcu go puścił. - I proszę, nie nawiedzaj już naszych jaskiń...
- Nie muszę. Taka wizyta w Grocie mi wystarczy. - Bizarre wyglądał na zadowolonego. - Proszę, oto twoja zapłata.
Podał Rodrigo cztery zielone kamyczki i odszedł na zachód. Strażnik chwilę stał w miejscu, próbując zrozumieć to, co się wydarzyło. W końcu udał się do laboratorium Raquel. Może jego siostra zidentyfikowałaby te kamyczki.
Gdy basior już tam dotarł, opowiedział alchemiczce o całej sytuacji. Ta w tym czasie badała jego "zapłatę".
- Rod... - odezwała się w końcu. - To są kawałki szkła wyjęte z morza - roześmiała się tak, że z oka poleciała jej aż łza.
Quest zaliczony!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz