- Wiesz… Nowa członkini po kontuzji nie może mieć zbyt ambitnych planów… - zażartowała z samej siebie Raquel w odpowiedzi na pytanie Renesmee.
- Co ty na to, żebyśmy wybrały się na polowanie? Przy okazji pokażę ci trochę terenów. - zaproponowała samica Alfa.- Bardzo chętnie. - alchemiczna uśmiechnęła się.
Nie chciała kolejny raz wykręcać się swoją raną i argumentem, że tylko spowalniałaby Res i przeszkadzałaby w polowaniu. Wiedziała, że Alfa i tak znalazłaby pewnie sposób, żeby ją przekonać i waderze byłoby po prostu głupio odmówić.
Wilczyce spokojnym krokiem ruszyły na południe. Ich celem było Golden Grove, w którym najłatwiej było znaleźć zwierzynę łowną. Raquel i Renesmee postawiły na współpracę. Ta pierwsza użyła mocy wyczuwania ciepła do zlokalizowania ofiary wystarczającej do zaspokojenia dwóch głodnych żołądków. Podała drugiej miejsce, w którym znajdował się leśny byk. Alfa bardzo dobrze i szybko poradziła sobie z uśmierceniem przyszłego śniadania. Razem z towarzyszką zabrały się za posiłek.
- Ten las jest rzeczywiście piękny… - powiedziała w końcu ciemnoszara.
Rene pokiwała głową, przełykając kęs mięsa.
- Zgadzam się. - powiedziała po chwili. - Chodź, pokażę ci jedno z jezior.
Więc obie zwróciły się na wschód. Po kilku minutach marszu wyszły z lasu, ukazała im się piękna, piaszczysta plaża.
- Ale tu jest cudownie… - powiedziała Raquel.
- To nie jest nasz cel, to, co widzisz, to morze. Ja chcę ci pokazać Lac doré.
- Macie tutaj bardzo nietypowe nazwy… Znaczy bardzo ładne, tylko czasami niezrozumiałe…
- Lac doré to złote jezioro. Przekonasz się dlaczego, gdy je zobaczysz.
Tak rzeczywiście było. Kilka minut spaceru na północ od klifu znajdowało się niewielkie jezioro. Wokół niego rosły drzewa, których jesienne liście miały barwę złota.
- Byłoby tu jeszcze piękniej, gdyby na niebie nie było tyle szarych chmur. Polecam przyjść tu kiedyś na wschód lub zachód słońca. - doradziła Res.
- Zapamiętam. - odpowiedziała jej alchemiczka.
Obie podeszły do tafli wody. Wcześniej wspomniane chmury zwiastowały deszcz, wyczuwalny był już silniejszy wiatr, który powodował powstawanie małych fal. Raquel zrobiła jeszcze kilka kroków, aż jej łapy znalazły się w wodzie.
- Uważaj, dno jest nierówne i blisko brzegu znajduje się duży spadek wgłąb jeziora.
Alchemiczka spojrzała na wodę i zrobiła krok do tyłu.
- Dzięk… - urwała.
Nagle poczuła, że coś łapie ją za łapę. Początkowo tylko okrążyło ją mniej więcej w jej środku, potem szybko zacisnęło się. Chwilę potem to samo stało się z kolejną nogą.
- Renesmee… - powiedziała wystraszonym tonem Raquel.
I w tej chwili coś mocno szarpnęło ją do wody. Alfa nie myliła się, płytkie dno kończyło się metr dalej. Teraz ciemnoszara wadera była ciągnięta w dół. Próbowała się wyrwać, jednak każdy gwałtowny ruch sprawiał, że coś na jej łapach zaciskało się jeszcze mocniej.
Spojrzała na swojego oprawcę. Było to dziwne stworzenie wielkości wilka z sześcioma długimi ramionami, dwoje z nich samica czuła aż za dobrze na ciele. Potwór był czarny, jego głowa była bezpośrednio przyłączona do odnóży, przez co przypominała ośmiornicę, było w niej jednak coś magicznego i niepokojącego. Miała tylko jedno oko, które w całości było białe - Raquel zastanawiała się, czy stwór w ogóle cokolwiek widzi. Z czubka głowy wyrastały dwa kozie rogi. Zauważyła, że dwa ramiona (zapewne siódme i ósme) były uszkodzone i przecięte w połowie. Miały inny kolor - czerń całego ciała przechodziła w tych miejscach w zgnitą zieleń.
Wadera była ciągnięta coraz bardziej w dół, powoli zaczynało brakować jej powietrza. Mądrze nie próbowała krzyczeć, bo co by to dało, a tylko pozbawiłaby swoich płuc resztek cennego tlenu. Poczuła, że opatrunek powoli zsuwa się z jej żeber. Rana nie bolała bardziej, nie była to w końcu słona woda. Raquel obawiała się jedynie, że bez ochrony może się jej wdać jakaś infekcja.
Jej ciało zaczęło słabnąć. Nie stawiała już żadnego oporu, stała się szmacianą lalką, którą można targać we wszystkie strony. Przez brak tlenu zaczęła widzieć coraz gorzej, choć i tak było to już utrudnione przez jezioro. Wszystko stało się przytłumione, wydawało jej się, że to tylko sen. Tylko kolejny koszmar o tym, jak tonie i zaraz się obudzi. Nie przejmowała się bólem w płucach, już nic nie było istotne.
A może to jednak nie był sen? Może właśnie umierała i nawet nie miała szansy zawalczyć o własne życie?
Raquel nie zareagowała nawet wtedy, kiedy nagle poczuła, że ośmiornica puściła jej kończyny. Wilczyca nadal opadała na dno. Ostatnim, co zapamiętała, było gwałtowne szarpnięcie w górę. Potem straciła przytomność.
<Renesmee?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 697
Ilość zdobytych PD: 348
Brak komentarzy
Prześlij komentarz