Śnieżno biały wilk biegł ile sił w łapach starając się co parę dłuższych skoków zmieniać kierunek aby broń bogowie nie biec w prostej lini. Mimo, że kroki, które za sobą słyszał zaczęły ucichać doskonale wiedział, że nie oznaczała to bezpieczeństwa, a nawet jeśli to zgubił, to z pewnością nie na długo. Możliwe, że dzięki gęstym okolicznym lasom zyska tydzień przewagi, jeśli będzie się poruszał cały czas pod wiatr możliwe, że nawet dwa. Od czasu gdy zawitał do tego lasu między suchymi liśćmi unosiły się zapachy innych wilków, sporwj ilości. Co oznaczało watahę. Basior mimo bycia już lekko zmęczonym dalej biegł utrzymując to same szybkie tępo, skoro on bez problemu wyczuł ich zapach to to cholerstwo też mogło. Chociaż z informacji, które udało mu się już ustalić przy bliższym spotkaniu z jednym z tych stworzeń nie miały one prawdopodobnie nosów ani oczu. Możliwe było więc, że tylko słyszały albo widziały tak jak węże. Jednak nie mógł być pewny więc starał się tworzyć w biegu fałszywe tripy oraz biec zygzakiem. Gdy był już pewny, że stworzenie naprawdę zostało na skraju lasu odrobinę zwolnił łapiąc oddech i starając się dokładnie ustalić położenie watahy, co udało mu się bez większych przeszkód.
Ponownie ruszył biegiem, w końcu zależało mu na czasie. Zwinnie omijając wszystkie przeszkody po chwili zauważył pierwszego wilka jednak nie zatrzymał się jak przypuszczał koło wadery tylko pognał dalej w kierunku, jak miał nadzieję centrum watahy. Jak się też okazało trafił dokładnie tam gdzie chciał. Wskoczył jednym susem na sam środek przestrzeni i zatrzymał się tam.
— Tuisku... Zwiadowca pierwszego oddziału watahy znad Neonneis... Mam ważne informacje dla waszego alfy... — powiedział łapiąc oddech i prostując się.
Ktoś?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz