Keneven właśnie skończył swoją historię o Duchu Jaskrawego Lwa. Mimo to wszyscy milczeli, ciszę przerwał dopiero Tarou:
- Woow… Naprawdę dobra historia!
Czarny basior skinął głową, widocznie w jego naturze nie było większego entuzjazmu.
- Zgadzam się! Dobra, teraz pora na następną opowieść… Raquel, mówiłaś, że chciałabyś opowiedzieć, prawda? - zwróciła się do wadery Res.
- Owszem - samica na moment skierowała wzrok w stronę Tsuki, następnie spojrzała w ogień. - Historia, którą wam opowiem, dzieje się w niedalekiej przyszłości. Na dalekim wschodzie…
- Jak bardzo dalekim? - zaciekawił się Bai.
- Mhm, teraz to ty przerywasz. - karcące spojrzenie wysłała mu Andzia.
- Cóż… Wydawałoby się, że tak dalekim, że nie sposób tam dotrzeć, jednak z opowieści dowiecie się, że to wcale nie było takie trudne… - kontynuowała Raquel - Na tamtych terenach żyła pewna wataha. Była bardzo liczna, jednak w tym regionie grupy z tak wieloma członkami zdarzały się często. Wataha miała specyficzny sposób życia: nie odżywiała się tak, jak my, lecz polowała na nietoperze, węże i często nawet na inne wilki. - wadera przeleciała wzrokiem po zgromadzonych i zauważyła grymas na pyskach większości. - Oczywiście stado miało swojego alchemika…
- Wiedziałam… - wyszeptała Tsuki, jednak na jej twarzy nie widać było rozczarowania, można było dostrzec natomiast lekki uśmiech.
- Alchemik nie zgadzał się z resztą swojej watahy w sprawie ich pożywienia. Próbował udowodnić, że wcale nie przynosi to nikomu korzyści, wręcz może się to skończyć źle dla wilków. Nikt jednak nie słuchał go, nawet Alfa o imieniu Yā odprawił go, w ogóle nie wysłuchawszy argumentów. Alchemik się wściekł, postanowił dać nauczkę swojej watasze. Długo pracował w laboratorium, praktycznie z niego nie wychodził, jednak miał ogromną motywację do działania. Pewnego dnia wreszcie dokonał fascynującego odkrycia. Rezultat badań wykraczał poza oczekiwania wilka. Udało mu się stworzyć dziwną istotę: była niezwykle mała, okrągła i miała niebywale wiele odnóży. Wyglądała niepozornie, ale potrafiła bardzo szybko się rozmnażać. Alchemik chciał przetestować działanie swojego „wynalazku”. Złapał nietoperza, któremu następnie podał istotę wraz z wodą. Latającego ssaka zabił po kilku godzinach i zaniósł samcowi Alfa. Powiedział mu, że to w ramach przeprosin za wcześniejszy bunt, stwierdził, że zgadza się z dietą watahy, w końcu co złego mogłoby się stać? Łakomy przywódca Yā przyjął prezent i zjadł nietoperza jeszcze przy alchemiku. Nic niezwykłego się nie stało, jednak nie przeszkadzało to wilkowi, który uzbroił się w cierpliwość. Dopiero kilka dni po tym członków watahy obiegła informacja o złym stanie zdrowia Yā. - tu Raquel zrobiła dramatyczną pauzę. - Miał ogromne problemy z oddychaniem, był tak słaby, że nie mógł nawet wstać ze swojego posłania. Od razu zaopiekowali się nim wszyscy okoliczni medycy. Byli oni jednak na tyle zdezorientowani, że nie wiedzieli, jak mogą pomóc. Nigdy nie widzieli ani nie słyszeli o takiej chorobie. Zirytowany władca nałożył na nich karę śmierci, pozwolił ułaskawić tylko jednego, który zawsze był mu oddany. Po dwóch tygodniach w męce Yā zmarł. Do alchemika ta informacja dotarła bardzo szybko. On sam trochę się zaniepokoił, bo jego celem nie było uśmiercanie nikogo, a jedynie wywołanie niegroźnej choroby. Ku jego większemu przerażeniu, mała istota zdążyła rozmnożyć się na tyle, że wkrótce każdy wilk w watasze był zainfekowany, nawet sam alchemik. Próbował stworzyć antidotum, cokolwiek, co powstrzymałoby to coś od uśmiercania jego towarzyszy, niestety nic nie wymyślił. Umierały kolejne wilki. Basiorowi nie zostało nic, tylko udać się po pomoc na zachód. Miał nadzieję, że tam znajdują się lepsi od niego alchemicy, którzy utworzą lek. Szedł długo, jednak z każdym dniem coraz bardziej słabł. Kiedy poczuł, że oddychanie przychodzi mu już z ogromnym trudem, zatrzymał się u najbliższej watahy i poprosił, żeby ktoś od nich ruszył na zachód po pomoc. Tak też się stało. Alchemik nie wiedział jednak, jak ogromny popełnia błąd: wilk, którego wysłał, zdążył się zarazić. Dotarł za zachód, zarażając przy tym kolejne stada. Niedługo potem zmarł twórca wirusa. Świat pogrążył się w pandemii.
Raquel skończyła opowieść i spojrzała na towarzyszy przy ognisku. Na ich pyskach malował się strach.
- To było… Niepokojące. - powiedziała Attano.
Quest zaliczony !
Nagroda: 50 pkt doświadczenia, 50 WD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz