Luthia zrobiła przerażoną minę i zrobiła krok w tył. Jednak zdołała wdusić z siebie kilka słów:- Cz...Czy...Tttyy...Czy ty...Chcesz...Znaczy...Czy chcesz mnie...Z-z-z-za-ab-bić?
- Jasne, że nie! - odparł Keneven - W sumie tak było by rozsądnie... - jeszcze wyszeptał
- Wiedziałam! Na ciebie nie można liczyć! Wiedziałam, że powiedziałeś o wszystkim twojemu Alfie! A twój Alfa przysłał ciebie, byś mnie zabił! W końcu jestem na waszych terenach...I jesteś mordercą! Egh...Mogłam się domyślić... - Luthia zaczęła płakać i szemrać jeszcze jakieś pojedyncze słowa.
- Nie wiesz tego
- Pewnie, że wiem - rozpłakała się jeszcze bardziej - Przecież gdy turlikaliśmy się ze zbocza nie miałeś tego noża przy łapie
- Znalazłem... Znalazłem go po drodze i nie...
- I tak ci nie wierzę! - przerwała mu wadera. Po chwili niespodziewanie rzucił się na Ken'a lecz nie w celu powalenia go jak wroga. Z bardzo mocnym uściskiem wtuliła się w niego. Ken zdziwiony jęknął jak szczeniak. Luthia miała nadzieję, że zdoła tylną łapą sięgnąć noża przywiązanego do tylnej łapy Keneven'a. Ken, choć wydaje się mądry, myślał, że wilczyca chce go przytulić i przeprosić. Luthii udało się chwycić łapą nóż, ale musiała jeszcze odczepić go tak, by basior tego nie poczół. Nie było to łatwym zadaniem. Ken był bardzo ostrożny jeśli chodzi o Luthię. Waderze się powiodło. Nóż był w jej łapach, więc odskoczyła od Ken'a i powiedziała:
- Patrz!
- Eeeeeeee... - Keneven'owi zabrakło języka w pysku
- Jeśli sprawa tak się potoczyła... To teraz ja mam przewagę i ja mogę cię zabić!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz