Ken stał z wrytym w nią wzrokiem. Luthia była zadowolona z tego, na jakiej pozycji stoi. Niv nie dawał za wygraną:
- Wiesz, że i tak mogę cię z łatwością zabić? - wadera dobrze o tym wiedziała, ale chciała udawać odważną i ani trochę się tym nie przejęła. Ken zawsze atakował drugi, ale wtedy byłoby to błędem. Luthia nie umiała walczyć nożem, więc chciała ostrzec Ken'a:
- Lepiej się do mnie nie zbliżaj. Nie zaatakuje pierwsza. Nie jestem na tyle głupia
- Twój błąd! - Ken natychmiast rzucił się na wilczycę i przyszpilił ją do ziemi, kompletnie ją obezwładniając.
- I co teraz zrobisz? - spytał się szyderczo Niv
- No tak. Może byś mnie puścił! - Luthia próbowała się wydostać spod jego łap, ale nic jej to nie dawało
- Nie jestem taki głupi jak ty!
- Ale mnie zabijesz? I tak już mnie przyduszasz!
- Chyba o to chodzi? - Luthia zaniemówiła i próbowała dosięgnąć pyskiem, w którym ma nóż, do łapy Ken'a. Na jej nieszczęście basior zauważył, co wadera próbuje zrobić. Jednak nie zwrócił na to zbytniej uwagi, bo myślał, że i tak nie dosięgnie. Luthia zdołała dosięgnąć i przecięła Ken'owi łapę. On odskoczył i jęknął. Wilczyca wstała i otrzepała futro. Keneven miał taką ranę, że chodzić prawie nie mógł, a o walce strach było mu myśleć. Teraz to faktycznie wadera miała przewagę. Rzuciła się na Ken'a i starała się wgryźć mu w kark, czyli po prostu go zabić. Tym razem to Ken nie dawał za wygraną. Drapał po brzuchu ostrymi pazurami, ale wadera nie odpuszczała. Ken miał lekką przewagę, ponieważ miał dłuższe łapy, ale i tak to nic nie zmieniało.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz