Podczas gdy on jęczał z bólu, Tsu szła w milczeniu ku jaskini medycznej, do której było około dziesięciu minut wolnym krokiem. Silne łapy pozwalały jej iść w zadowalającym tempie, jakby nie czując aż tak ciężaru członka watahy. Im bliżej była celu, tym on bardziej jęczał wręcz do jej ucha, zaczynało ją to trochę irytować.
Tarou na ten widok zaraz znalazł się przy niosącej nieszczęśnika waderze, po czym wskazał legowisko dla rannego, gdzie go odłożyła.
-Co się dzieje?- Zapytała widząc podenerwowane ruchy medyka. Spojrzał na nią przez ramię z niepokojem.
-Nie doniesiono ziół uspokajających a potrzebuje go uśpić.
-Och?-Uniosła nieco brew. Rzuciła okiem na rannego, który nie przestawał jęczeć.- Zajmę się tym.
-Co ty...? Chyba nie zamierzasz go znokautować?- Zapytał z alarmem w oczach. Spojrzała na skrzydlatego ciężej, by zaraz znowu spojrzeć na tamtego.
Usiadła i nachyliła nieco głowę ze sceptycznym wzrokiem.
-Możesz przestać? Jęczysz jakby ci urwało łapę co najmniej. Jak miałam brzydkie złamania otwarte w kilku miejscach a kości mi sterczały, jakby się witały ze światem, to tylko mi wiało w ranach- powiedziała znudzonym głosem. Leżący wilk na te jej słowa najpierw pobladł a następnie pozieleniał, nim stracił przytomność. Wadera spojrzała na medyka.- Zadziałało.
Tarou wydała się pozbawiony barw na pysku.
-Na-naprawdę miałaś kilka jednoczesnych złamań otwartych?- Spytał się cichutko jąkając.
-Jeszcze nie- rzuciła wstając.- Ale jak widać, to diablo skuteczne.
<Tarou? XD>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 391
Ilość zdobytych PD: 195
Brak komentarzy
Prześlij komentarz